środa, 27 kwietnia 2016

Rozdział 14: Co robić?



Aida
Zastanawiając się co mam zrobić siedziałam pod drzewem, gdy nagle znowu coś się na mnie rzuciło. W pierwszym momencie się przestraszyłam, ale po chwili zorientowałam się kto to. Tym razem był to Aron, na jego twarzy widziałam uśmiech.
- Wreszcie cię znalazłem, bardzo się martwiłem- mówiąc to cały czas się do mnie przytulał.
 Ja natomiast nic się nie odzywałam, byłam zbyt skołowana tym wszystkim. Patrzyłam otępiałym wzrokiem, gdzieś w przestrzeń i nie wiedziałam co mam zrobić.  On tylko spojrzał na mnie i wziął mnie na ręce, skierował się chyba winny kierunek niż dom, już sama nie wiedziałam skąd przybiegłam.
- Gdzie idziemy?- spytałam
- Przed siebie, musimy znaleźć miejsce gdzie będziemy mogli się przespać.
- A dlaczego nie wracamy do domu?
- Później wszystko ci wyjaśnię, teraz sobie odpocznij i niczym się nie martw, razem sobie poradzimy.
Aron cały czas się uśmiechał, a ja nie wiedziałam o co chodzi, ale miał rację nie powinnam się teraz wszystkim zamartwiać, musiałam odpocząć. Tak przemierzaliśmy las, on mnie niósł, a ja trzymałam latarnie, po pewnym czasie usnęłam.
Kiedy się obudziłam nie byłam już niesiona, a leżałam przed ogniskiem. Niebieskooki leżał przy mnie, znajdowaliśmy się w jakiejś jaskini, był środek nocy, a oczy same mi się zamykały, więc z powrotem zasnęłam.
Gdy rano się obudziliśmy, ognisko już się wypaliło, a do wnętrza jaskini zaczynały powoli wpadać pierwsze promienie słońca. Nadszedł także czas, żebyśmy sobie wszystko wyjaśnili co się wczoraj stało, w końcu mieliśmy tylko siebie i nie powinniśmy nic przed sobą ukrywać. Najpierw on powiedział mi co się stało w domu. Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam, cały czas oni mówili, że chcą nam pomóc, a jak doszło co do czego bali się głupich zwierząt w lesie, a wcześniej mówili, że zmierzyli się z baratem Arona który był zdecydowanie dużo bardziej niebezpieczny od dzikich zwierząt. Później nadeszła pora, abym ja wszystko powiedziała jemu, zaczynając od tego dlaczego pobiegłam do lasu. Gdy wszystkiego wysłuchał, obiecał mi tak jak ja kiedyś jemu, że zawsze będzie przy mnie, a co do jego brata nadal chciał go uwolnić, ale on również nie miał żadnego pomysłu. Podczas naszej rozmowy zaczęło nam burczeć w brzuchach, więc wyszliśmy z jaskini na poszukiwanie czegoś nadającego się do zjedzenia.
Błądziliśmy tak po lesie bardzo długo, znaleźliśmy tylko trochę jagód i jeżyn, grzybów nie mogliśmy zbierać bo nie mieliśmy jak ich przyrządzić, a no wiadomo w lesie raczej nie rosną jabłonie czy coś podobnego, z większymi owocami więc nadal byliśmy głodni, a na dodatek jeszcze spragnieni. Nawet gdybyśmy znaleźli rzekę to od zanieczyszczonej wody byśmy się pochorowali, przynajmniej ja. Aron wyglądał na zrezygnowanego przez to, że nic nie znaleźliśmy. Chciałam go pocieszyć w jakiś sposób, więc się szeroko uśmiechnęłam, złapałam go za rękę i pociągnęłam go za sobą mówiąc.
- No chodź mam przeczucie, że zaraz coś znajdziemy.
 W tym momencie zauważyłam, że założył na głowę kaptur, ale nie zdążyłam zapytać po co to zrobił bo wpadłam na coś. Gdy się odwróciłam przed sobą zobaczyłam wysokiego mężczyznę, był strasznie napakowany, miał brodę i bardzo krótko ścięte brązowe włosy. Ubrany był w biały podkoszulek i ciemną dżinsową kurtkę, tego samego odcieniu co spodnie. Był  zdziwiony widząc nas, pewnie nie spodziewał się, że kogoś spotka głęboko wewnątrz lasu.
- Co wy tu robicie dzieciaki?
-Eee- zająknęłam się- zbieramy grzyby.
- To gdzie macie koszyki?- spojrzał na latarnię którą trzymałam.
-Zgubiliśmy
- Lepiej nie kłamcie- powiedział niezwykle agresywnie ktoś stojący za drzewem.
Po prostu pięknie nie dość, że nie znaleźliśmy praktycznie nic do jedzenie to jeszcze wpadliśmy na podejrzanych kolesi w lesie. My to mamy po prostu szczęście. Nagle zza drzewa wyszedł… emmm..

sobota, 23 kwietnia 2016

Rozdział 13: W środku lasu





Faust Dagner

- Co tak długo?- zapytałem oburzony tego gnojka.
- Byłem bardzo daleko- wycharczał czarnowłosy.
-Ahhh, dobra już się nie odzywaj- byłem strasznie podirytowany.
Nie spodziewałem się, że Aida znajdzie sekretne laboratorium. Nie dość, że zabrała ze sobą drugiego mutanta to zadzwoniła do policji i jestem teraz poszukiwany. Nie mogę nawet sprzedać tego obrazu na czarnym rynku. Dobrze przynajmniej, że zrobiłem tą elektroniczną obroże, bo jeszcze jakby on zaczął się buntować, nie wiem co bym zrobił. Nie mam żadnego kontaktu ze światem, przez co nie wiem kiedy skończą się poszukiwania, bo niema szans aby mnie znaleźli jestem tego pewny.
Znajdowałem się w starym opuszczonym domu w środku lasu. Budynek był cały z drewna, w oknach brakowało szyb, drzwi również nie było, a cały dom zarówno wewnątrz i zewnątrz był pokryty przeróżnymi roślinami. Nawet w salonie ,w którym siedziałem, po środku podłogi rosło malutkie drzewko. Dom wyglądał jakby, w każdej chwili mógł się zawalić, ale nie miałem gdzie indziej się schronić.
Mogłem powiedzieć, że nie wezmę tej dziewczyny do mnie, wtedy wszystko by wyglądało zupełnie inaczej.  Pewnie już sprzedałbym  skradziony obraz i miałbym mnóstwo pieniędzy, ale na tej jednej kradzieży by się nie skończyło. Na dodatek miałbym dwóch silnych sługusów, a nie tylko jednego, a na dodatek nie musiałbym się chować w jakimś zatęchłym, opuszczonym domu. Musiałem to wszystko wytrzymać. Człowiek musi być bardzo cierpliwy alby coś osiągnąć- mówiłem do siebie w myślach. Na szczęście o takich poważnych sprawach jak ta, policja nigdy nie mówi prawdy, aby nie wybuchła panika, że coś takiego w ogóle mogło się stać, więc za niedługo będę mógł spokojnie chodzić ulicami i nikt mnie nie aresztuje. Nie mogłem się tego doczekać.
Nagle zauważyłem kątem oka ruch. To ten gnojek, właśnie wstał z podłogi i położy się na całej zakurzonej kanapie, z której wzleciało też kilka robaków. Nie dość, że już byłem wystarczająco zdenerwowany to jeszcze on musiał mi podnosić ciśnienie. Podszedłem i zrzuciłem go z kanapy, złapałem go za bark i przycisnąłem do ściany, a on nic nie mógł zrobić dzięki mojej obroży.
- To ja tu zasługuję na odpoczynek, a nie ty! Twoim zadaniem jest pilnowanie czy ktoś się nie zbliża, zrozumiano!?- odrzuciłem go na bok, a on upadł na podłogę.
Co za bezużyteczny dzieciak, nie dojść, że ukradł tylko jeden obraz, to jeszcze nadal nie rozwinął swoich umiejętności do maksimum, pomimo codziennych treningów, a teraz jeszcze chce odpoczywać. Podszedłem z powrotem do kanapy i się na niej położyłem, była ona w strasznym stanie, ale to wszystko mnie tak wykańczało, że było mi wszystko jedno na czym leżę, na dodatek szykował się kolejny dzień, a mi powoli kończyło się jedzenie i nie wiedziałem co mam z tym fantem zrobić. Ale jednego byłem pewny, gdy tylko będę mógł znów się swobodnie poruszać gdzie zechcę, odnajdę Aidę i tego chłopaka, odpłacę się im za to co zrobili. Nie unikną tego.

środa, 20 kwietnia 2016

Rozdział 12: Pierwsze spotkanie



Aida
 
Coś strasznie ciężkiego przycisnęło mnie do ziemi. Gdy spojrzałam co to takiego, zamurowało mnie, był to brat  Arona  z przeogromnymi czarnymi skrzydłami. Wyglądał na bardzo wściekłego, a jego wzrok był jakby za mgłą. Było po nim widać, że myślami jest zupełnie w innym miejscu, a ciało działało pod wpływem złości. Zacisnął rękę w pięść i się zamachnął. Nie mogłam się ruszyć w żaden sposób, był za ciężki, abym mogła go zrzucić.  Serce z każdą sekundą biło mi coraz mocniej. Chciałam cokolwiek zrobić, więc w ostatniej chwili krzyknęłam, to co mi na myśl przyszło.
-Stój, ja też nienawidzę Fausta!- wykrzyczałam.
O dziwo to podziałało, a jego pięść zatrzymała się tuż przy mojej twarzy. Wyglądał jakby przebudził się z jakiegoś transu, z jednej strony widać było, że jest zaskoczony, a z drugiej bardzo poważny. Przyglądał się mi przez chwile, po czym zszedł ze mnie i usiadł na ściółce. Ja jeszcze przez pewien czas nie byłam w stanie się ruszyć, zapewne było to spowodowane szokiem jaki doznałam. Jednak po chwili  również podniosłam się i usiadłam. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Byłam szczęśliwa, że żyję, ale co teraz nadal może mnie zaatakować, bo jeszcze chwilę temu wyglądał na bardzo nieobliczalnego, lecz teraz się troszeczkę uspokoił.
-Co on ci zrobił? – wycharczał i uważnie mi się przyglądał.
- Mi nic, ale twojemu bratu…                           
-Ja mam brata?- nagle mi przerwał.
- Tak jesteście bliźniakami, jest niedaleko stąd.
Nagle coś na jego szyi zaczęło migać na zielono. Wcześniej tego nie zauważyłam, ale  miał coś wyglądającego na elektroniczną obrożę.
- Muszę iść- zebrał się z ziemi.
- Chwila, poczekaj- również wstałam.
- O co chodzi?
-Dlaczego mu pomagasz skoro go nienawidzisz?
- Bo nie mam innego wyjścia, ta obroża mnie powstrzymuje od ucieczki. Nie mogę dłużej rozmawiać.- odwrócił się ode mnie i zaczął rozkładać skrzydła.
- Ale Aron chce ci pomóc.
- Aron?- odwrócił się z pytającym wyrazem twarzy.
- To twój brat. Tylko nie wiemy co możemy zrobić, bo nie znamy miejsca pobytu Fausta.
- Nie próbujcie mi pomóc. Niech chociaż on żyje na wolności, nie poradzicie sobie z  uwolnieniem mnie.
-Ale…- w tym momencie odleciał.
No super i co teraz? Po pierwsze spotkałam brata Arona, jak ja mam mu to powiedzieć, po drugie nie mam bladego pojęcia jak go uwolnić i co to ma w ogóle być za elektroniczna obroża? Miałam kompletny mętlik w głowię i tysiące pytań bez odpowiedzi. Po prostu można by było się załamać, ale co to mi da? Bo na pewno nie wyczaruje mi wróżki, która pokarze mi drogę do domu. Byłam już totalnie padnięta, to wcześniejsze zmęczenie fizyczne z połączeniem teraz jeszcze z psychicznym było jakąś masakrą. Miałam ochotę rzucić się na łóżko i usnąć na jakieś pół roku, może wtedy by się to wszystko uspokoiło i jakimś cudem, nie wiem może doktor by dostał zawał czy coś i skrzydlaty byłby wolny i wszyscy by byli szczęśliwi. No cóż, ale życie jest ciężkie i nie można tego uczynić i muszę się pozbierać i coś zrobić, ale nadal na to potrzebowałam dużo czasu. Usiadłam pod jednym z drzew, miałam taki totalny mętlik w głowie, że sama już nie wiedziałam co przez nią przelatuje.

sobota, 16 kwietnia 2016

Rozdział 11: Poszukiwania



Aron
Kiedy zbliżała się noc stawałem się coraz bardziej senny, więc wyszedłem z pokoju Aidy i poszedłem przyszykować się do snu, ale gdy położyłem się do swojego łóżka coś mi nie dawało spokoju. Pierwszy raz spałem sam, zawsze ona była przy mnie. Dzisiaj Aida chciała sprawdzić coś na komputerze, a ja już nie mogłem dłużej wysiedzieć.
Zdrzemnąłem się chyba na półgodziny, ale pomimo zmęczenia nie mogłem spać. Przypuszczałem, że to pewnie przez brak jej obecności. Przy niej czułem się bezpiecznie i wiedziałem, że zawsze mi pomoże, tak naprawdę tylko jej ufałem.  Wstałem z łóżka i poszedłem do jej pokoju, zdecydowanie wolałem spać z nią. Kiedy leżałem sam czułem się samotny, wystarczała mi jedynie jej obecność, aby lepiej się czuć. Dziewczyna zaopiekowała się mną kiedy mnie znalazła i nie przeszkadzało jej, że jestem inny. Byłem jej za to bardzo wdzięczny.
Gdy otworzyłem drzwi zobaczyłem, że światła są rozpalone, krzesło przed biurkiem było przewrócone. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, ale nigdzie nie było Aidy, choć było już późno i powinna spać. Spojrzałem na  komputer, który był w stanie uśpienia, zobaczyłem co jest w nim otworzone i ujrzałem wiadomość od jej ojca. Gdy ją przeczytałem zrozumiałem, że dziewczyna mogła się załamać. Byłem bardzo zmartwiony i  nie wyczuwałem jej nigdzie w domu, więc musiała wybiec do lasu. Pobiegłem szybko do agentów, wpadłem do ich pokoju i  powiedziałem o co chodzi. W czasie, gdy oni uzgadniali co teraz muszą zrobić migiem skoczyłem się przebrać. Kiedy zbiegłem na dół wszyscy stali  w korytarzu, ale nikt nie wybierał się na dwór.
- Dlaczego nie wychodzicie?-  zapytałem z nutką irytacji w głosie.
- Nawet nie wiemy gdzie pobiegła, a jest noc, nie znajdziemy jej. – odpowiedział jeden z agentów.
- Jak nie spróbujemy to nie będziemy wiedzieć, ja mogę ją wywęszyć.
-Spokojnie, Aron nie możemy wyjść teraz, jest zbyt ciemno, a w lesie jest wiele niebezpiecznych zwierząt- powiedział wujek Albert.
- Ale to znaczy, że mamy ją zostawić tam samą? Macie przecież broń.
- Tak, ale to nie wystarcza jest za ciemno, nic nie zobaczymy.
- Tak masz racje nic nie zobaczycie, bo mieliście nas pilnować i nawet nie zauważyliście jak ona wychodzi z domu, nie wiem co chcecie z nami zrobić ale na pewno nie pomóc nam!!- wydarłem się i szybko wybiegłem na dwór.
Aida zrobiła dla mnie bardzo wiele, chciałem się jej odwdzięczyć za to wszystko. Musiałem jej pomóc, tylko ja mogłem to zrobić w obecnej sytuacji. Nie chciałem, żeby cokolwiek się jej stało , a patrząc na obecną sytuację było to bardzo prawdopodobne, więc naprawdę poważnie się o nią martwiłem.
 Ruszyłem przed siebie, aby biec po lesie nocą nie potrzebowałem światła moje zmysły były wystarczając wyostrzone, chociaż na początku się potykałem. Nigdy jeszcze nie przemierzałem  lasu po ciemku, musiałem się do tego przyzwyczaić. Na szczęście zapach Aidy jeszcze nie wywietrzał i mogłem spokojnie podążać za jej tropem. Podczas drogi zastanawiałem się, co oni właściwie chcieli z nami zrobić, bo pomimo tego, że wykrzyczałem to w gniewie to uświadomiłem sobie, iż to była prawda. Po chwili jednak moje myśli z powrotem skupiły się wokół odnalezienia dziewczyny. To było teraz najważniejsze.
Biegłem bardzo długo, pomimo tego nawet się nie zmęczyłem, było mi tylko trochę cieplej. Po jakimś czasie zacząłem wyczuwać mocniejszy zapach Aidy. Musiała znajdować już niedaleko. Nie słyszałem, żadnych krzyków i nie wyczuwałem krwi więc uspokoiłem się trochę. To oznaczało, że nic się jej nie stało. Tylko co dalej, zaraz ją znajdę i gdzie pójdziemy? Po chwili wyrzuciłem tą myśl z głowy. Najważniejsze, że zaraz będę przy niej, a razem sobie na pewno poradzimy.
Po kilku minutach brakowało mi już dosłownie kilku kroków do Aidy. Słyszałem wyraźnie jej trochę przyspieszony oddech. Gdy zobaczyłem ją siedzącą pod drzewem i oświetloną słabym światłem latarni rzuciłem się, żeby ją przytulić, strasznie się o nią martwiłem, a ona na szczęście siedziała, na leśnej ściółce.

środa, 13 kwietnia 2016

Rozdział 10: Pobiegajmy po lesie



Całą drogę przespaliśmy, a gdy dotarliśmy na miejsce zobaczyłam przez szybę mały dom ogrodzony wysokim płotem. Budynek był zbudowany z szarego kamienia, a wykończenia były drewniane. W środku niczemu się nie przyglądałam, nie interesowało mnie w tej chwili jak wygląda dom. Byłam przejęta, że doktor jest na wolności, a my musimy się ukrywać i nic na to nie możemy zrobić i jeszcze możliwe, iż agencji będą chcieli, aby Aron walczy z własnym bratem. Byłam podenerwowana, więc ruszyłam prosto do wyznaczonego dla mnie pokoju, rzuciłam plecak gdzieś na podłogę, a sama ciężko uwaliłam się na łóżku, po to tylko, żeby po chwili się z niego zerwać i zacząć krążyć po pomieszczeniu. Po chwili do pokoju wszedł również Aron, który zaczął mi się przyglądać. Usiadł na krześle i nic się nie odzywał dopóki się nie uspokoiłam i ciężko usiadłam na podłodze, już wszystko jedno mi było na czym siedzę. Chłopak przycupnął naprzeciwko mnie. Patrzył tak przez chwilę na mnie, a po chwili zbliżył się i mnie przytulił.
- Aida nie denerwuj się już- szepnął.
Siedzieliśmy tak pewien czas dopóki się nie uspokoiłam. Po namyśle Aron zadał mi nieśmiało pytanie.
- Jak myślisz Aida, mój brat zrobił to tym ludziom specjalnie?
- Uważam, że pewnie doktor go okłamał, że chcą im zrobić krzywdę i są wrogami dlatego pewnie to zrobił, ale nie martw się  jestem pewna, że niedługo uda się ich znaleźć- uśmiechnęłam się lekko
- Ale jak ich złapią skoro on jest za silny
-Na pewno sobie jakoś poradzą, w końcu agencja została specjalnie po to założona muszą mieć jakiś plan.
-Ale oni są tylko ludźmi, powinienem im pomóc.
-Ehhh-  wzdychnęłam ciężko- wiem, że chcesz jak najszybciej znaleźć swojego brata, ale muszą zrobić to agencji, ja mogłam cię tylko nauczyć języka, ale nie wiem jak to zrobić z twoimi umiejętnościami, które jeszcze nie są całkowicie rozwinięte.
- Wiem, ale chciałbym mimo wszystko spróbować.-Widziałam po jego oczach, że nie zrezygnuje z tego pomysłu więc tylko odpowiedziałam
- Dobra, skoro tak bardzo ci zależy to możesz spróbować, ale najpierw agencji muszą dowiedzieć się gdzie przebywają.
- Dziękuję- powiedział cały rozpromieniony- gdybyś się nie zgodziła bym tego nie zrobił, ale naprawdę mi na tym zależy, bo chcę odzyskać brata.
Ja tylko się uśmiechnęłam, dobrze że Aron był względnie szczęśliwy i pełen nadziei, bo ja dla odmiany zamartwiałam się co zrobi doktor, szczerzę to martwiłam się o życie, ale nic nie chciałam mu o tym mówić.
Chcąc się trochę oderwać od rozmyślania, poszperaliśmy razem po szafkach w pokoju i znaleźliśmy stare drewniane szachy, grając w nie spędziliśmy pół dnia. Byliśmy w nich pogrążeni, aż do momentu kiedy zawołano nas na jedzenie.
Dwa kolejne tygodnie praktycznie spędziliśmy na graniu w jakieś planszówki, które znaleźliśmy gdzieś w domu, agencji cały czas czujnie nas pilnowali, a o Fauście nie było słuchu. Przynajmniej nie musiałam się martwić, że będzie próbował nas odnaleźć. Aron przez te dni nie mógł usiedzieć na miejscu, naprawdę chciał pomóc bratu. Ja natomiast byłam spokojna, wolałam żeby nie walczył z bratem, szczególnie, że prawdopodobnie by on go nie rozpoznał bo w sumie nigdy się nie widzieli, a skrzydlaty umie bardzo dobrze walczyć, więc zapewne bardzo poważnie by go poturbował w walce. Wujek Albert czasami przychodził do naszego pokoju i z nami rozmawiał na szczęście na zwykłe codzienne tematy, reszta agentów natomiast zazwyczaj z nami nie zamieniała ani jednego słowa bo wszyscy uważnie wszystko obserwowali, czy aby nic nam nie zagraża i byli gotowi w każdej chwili do wyciągnięcia broni.
***
Było już ciemno na dworze i postanowiłam zobaczyć czy w końcu ojciec się mną zainteresował. W kamiennym domku był co prawda internet, ale mieliśmy go używać bardzo rzadko, więc włączyłam go dopiero pierwszy raz. Weszłam na pocztę i ze zdziwieniem zobaczyłam, że dostałam wiadomość od ojca. Otworzyłam ją i zobaczyłam:
To miło z twojej strony, że piszesz do mnie maila, ale z jakiegoś powodu wysłaliśmy cię do wujka Fausta, jestem przecież bardzo zapracowanym człowiekiem i zasługuję na trochę wypoczynku. Nie pisz więc do mnie wiadomości bo i tak ich nie odczytam. Może za pół roku znajdę czas i cię odwiedzę.
Podczas czytania łzy same mi napływały do oczu. Jak on mógł mi coś takiego napisać? Mogłam znieść, że mnie wyrzucił z domu ale no bez przesady. Jestem w końcu jego córką!!! Powinien chociaż się trochę mną interesować, lepiej już by było gdyby w ogóle nie odpisał. Po chwili smutku napełnił mnie gniew, czułam jakby miało mnie rozsadzić od środka, nie mogłam wytrzymać siedząc na miejscu. Zerwałam się nagle na nogi i wybiegłam z domu pomimo panującej wszędzie ciemności. Przy drzwiach chwyciłam tylko starą latarnie naftową i pobiegłam w las.
 Nie wiem jak długo biegłam, ale dopóki nie straciłam oddechu podążałam przed siebie, nie zwracając uwagi na gałęzie niskich drzew i wysokie krzaki. Gdy w końcu się zatrzymałam usiadłam pod jednym z drzew i trzymałam latarnie przed sobą. Oddychałam bardzo głęboko i słyszałam dudnienie mojego serca w głowie, byłam już padnięta.
 Po kilku minutach odpoczynku zaczęło mi się robić chłodno i dostałam gęsiej skórki, również las się wydał się straszniejszy. Przez korony drzew nie przedostawało się światło księżyca, a moja latarnia oświetlała bardzo niewiele. Wszędzie było słychać różne szumy i poruszające się nocne zwierzęta. Zaczynałam się bać. Co ja najlepszego zrobiłam? Nie mogłam siedzieć w domu jak normalny człowiek?!
- Dobra , Aida rusz się wreszcie bo jeszcze jakieś zwierzę się na ciebie rzuci, lepiej uciekaj do domu i skończ  z gadaniem do siebie bo wylądujesz w wariatkowie.
Wstałam z zimnej ściółki, podniosłam latarnie i zwróciłam się w stronę,  gdzie daleko znajdował się kamienny budyneczek. Nagle dokładnie za mną usłyszałam jak coś dużego przedziera się w moją stronę przez krzaki. W duchu modliłam się, żeby to nie była jakiś niedźwiedź, tylko może łania, tak jakieś roślinożerne zwierzę by było spoko. Istota  była bardzo blisko, a ja głupia oczywiście zamiast uciekać odwróciłam się w jego stronę. Latarnia rzucała za słabe światło, które nie dosięgało zwierzęcia. Nagle się na mnie rzuciło, a ja nie zdążyłam zareagować, nawet nie dostrzegłam jaki to leśny futrzak, ale na pewno nie była to moja wymarzona łania.