Aida
Coś
strasznie ciężkiego przycisnęło mnie do ziemi. Gdy spojrzałam co to takiego,
zamurowało mnie, był to brat Arona z przeogromnymi czarnymi skrzydłami. Wyglądał
na bardzo wściekłego, a jego wzrok był jakby za mgłą. Było po nim widać, że
myślami jest zupełnie w innym miejscu, a ciało działało pod wpływem złości.
Zacisnął rękę w pięść i się zamachnął. Nie mogłam się ruszyć w żaden sposób,
był za ciężki, abym mogła go zrzucić.
Serce z każdą sekundą biło mi coraz mocniej. Chciałam cokolwiek zrobić,
więc w ostatniej chwili krzyknęłam, to co mi na myśl przyszło.
-Stój, ja
też nienawidzę Fausta!- wykrzyczałam.
O dziwo to
podziałało, a jego pięść zatrzymała się tuż przy mojej twarzy. Wyglądał jakby
przebudził się z jakiegoś transu, z jednej strony widać było, że jest
zaskoczony, a z drugiej bardzo poważny. Przyglądał się mi przez chwile, po czym
zszedł ze mnie i usiadł na ściółce. Ja jeszcze przez pewien czas nie byłam w
stanie się ruszyć, zapewne było to spowodowane szokiem jaki doznałam. Jednak po
chwili również podniosłam się i
usiadłam. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Byłam szczęśliwa, że żyję, ale co
teraz nadal może mnie zaatakować, bo jeszcze chwilę temu wyglądał na bardzo
nieobliczalnego, lecz teraz się troszeczkę uspokoił.
-Co on ci
zrobił? – wycharczał i uważnie mi się przyglądał.
- Mi nic, ale twojemu bratu…
-Ja mam
brata?- nagle mi przerwał.
- Tak
jesteście bliźniakami, jest niedaleko stąd.
Nagle coś na
jego szyi zaczęło migać na zielono. Wcześniej tego nie zauważyłam, ale miał coś wyglądającego na elektroniczną
obrożę.
- Muszę iść-
zebrał się z ziemi.
- Chwila,
poczekaj- również wstałam.
- O co
chodzi?
-Dlaczego mu
pomagasz skoro go nienawidzisz?
- Bo nie mam
innego wyjścia, ta obroża mnie powstrzymuje od ucieczki. Nie mogę dłużej
rozmawiać.- odwrócił się ode mnie i zaczął rozkładać skrzydła.
- Ale Aron
chce ci pomóc.
- Aron?-
odwrócił się z pytającym wyrazem twarzy.
- To twój
brat. Tylko nie wiemy co możemy zrobić, bo nie znamy miejsca pobytu Fausta.
- Nie
próbujcie mi pomóc. Niech chociaż on żyje na wolności, nie poradzicie sobie
z uwolnieniem mnie.
-Ale…- w tym
momencie odleciał.
No super i
co teraz? Po pierwsze spotkałam brata Arona, jak ja mam mu to powiedzieć, po
drugie nie mam bladego pojęcia jak go uwolnić i co to ma w ogóle być za
elektroniczna obroża? Miałam kompletny mętlik w głowię i tysiące pytań bez
odpowiedzi. Po prostu można by było się załamać, ale co to mi da? Bo na pewno
nie wyczaruje mi wróżki, która pokarze mi drogę do domu. Byłam już totalnie
padnięta, to wcześniejsze zmęczenie fizyczne z połączeniem teraz jeszcze z
psychicznym było jakąś masakrą. Miałam ochotę rzucić się na łóżko i usnąć na
jakieś pół roku, może wtedy by się to wszystko uspokoiło i jakimś cudem, nie
wiem może doktor by dostał zawał czy coś i skrzydlaty byłby wolny i wszyscy by
byli szczęśliwi. No cóż, ale życie jest ciężkie i nie można tego uczynić i muszę
się pozbierać i coś zrobić, ale nadal na to potrzebowałam dużo czasu. Usiadłam
pod jednym z drzew, miałam taki totalny mętlik w głowie, że sama już nie
wiedziałam co przez nią przelatuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz