poniedziałek, 4 lipca 2016

Rozdział 29: „Miłe spotkanie”




[…] Byli to mój ojciec z Niną. Przeszli obok mnie jakbym była powietrzem i poszli od razu do sali szpitalnej. Już czułam się koszmarnie, więc nie wiem jak określić uczucie, które doznałam kiedy mnie mijali. Jednak po chwili pomyślałam, że najważniejsze jest żeby ich wyleczyli. Nie mogłam się w tej chwili przejmować sobą, bo moi przyjaciele byli w dużo gorszej sytuacji. Nie chciałam wchodzić na sale szpitalną, bo i tak bym nie była w stanie pomóc, więc usiadłam na jednym z foteli i czekałam.
Po kilku godzinach obudził się skrzydlaty, nic nie mówił. Widziałam jedynie kątem oka, że usiadł na kanapie. Może mi się przyglądał, nie byłam pewna, ale ja nie chciałam na niego nawet raz zerknąć. Nie chciałam sobie przypominać.
Prze długi czas podczas którego nie wracali, zastanawiałam się czy wszyscy wyzdrowieją. Miałam nadzieje, że znajdą sposób na ich wyleczenie. Mnie mogą olewać ile chcą, ale niech im pomogą. W końcu muszą znać Gerarda, skoro jest ich znajomym to powinni naprawdę się postarać.
Kiedy zbliżał się wieczór wreszcie wrócili do salonu. Nawet raz nie spojrzeli na mnie. Patrzyli się na chłopaka.
- Przeżyją, ale przez jeszcze 2 dni będą nieprzytomni i muszą przez miesiąc odpoczywać, tu masz napisane jak się nimi opiekować.
- Na twoim miejscu wyrzuciła bym stąd tą bezwartościową dziewczynę- powiedziała ruda śmiejąc się przy tym szyderczo- Prawda kochanie?
- Tak, jest tak samo nic nie warta jak jej matka- powiedział i oboje wybuchli śmiechem.
- Nie obrażaj mojej mamy!- wydarłam się.
- Tak się złościsz, a nawet jej nie znałaś, prawdziwa idiotka- powiedziała drwiąco.
- Na pewno była dużo lepsza od was oboje razem wziętych!
- Nie oszukuj się jesteś tak samo jak ona zwykłym, nic nieznaczącym człowiekiem. Spójrz na nas ja jestem najpiękniejszą z syren, a mój mąż jest wybitnym leczniczym.
- Dobrze, że pozbyłem się ciebie z domu, teraz przynajmniej komuś innemu sprawiasz kłopoty- powiedział beznamiętnie ojciec i wyszli.
 Mam swój honor i nie miałam zamiaru płakać na ich oczach, ale gdy tylko drzwi się zamknęły, łzy zaczęły mi spływać potokami, a w sercu czułam jakby otworzyła się z powrotem czarna dziura, która na dodatek była wielokrotnie silniejsza. Wszystko co powiedzieli było prawdą, tak czułam. W głowie łomotały nadal mi ich słowa i odbijały się od ścian mojej głowy. Powoli poszłam, wlokąc się do swojego pokoju, zamknęłam drzwi na klucz i usiadłam pod nimi przyciągając do siebie nogi. Schowałam twarz w kolanach i płakałam. Bardzo długo płakałam, dopóki nie skończyły mi się łzy. Pomimo, że byłam głodna i spragniona nie wychodziłam z pokoju. Już nigdy nie chciałam z niego wyjść, chciałam się w nim ukryć przed światem, przed ludźmi, a przede wszystkim przed cierpieniem.
______________________________________________________________________________
Witajcie nie wiem czy jeszcze ktoś to czyta, ale chciałam przeprosić że nie wstawiam ostatnio regularnie rozdziałów i nie wiem czy przez następne 2 tygodnie pojawią się nowe bo wyjeżdżam.
Miło by było jakbyście napisali czy chcecie kolejne rozdziały, bo nawet krótki komentarz motywuje do dalszego pisania :)