Obudziliśmy
się około ósmej, Aron poszedł do swojego pokoju, ubraliśmy się i ogarnęliśmy.
Następnie zeszliśmy razem na śniadanie. Gdy weszliśmy do kuchni agencji
siedzieli przy stole i jedli tosty z dżemem. Po chwili odwrócili się, pewnie po
to żeby się z nami powitać, ale obaj zaniemówili i tylko wpatrywali się w
niebieskookiego. No tak, nie widzieli go bez makijażu i zaskoczyli się jego widokiem, w sumie nic
dziwnego, każdy by był zaskoczony.
- Dzień
dobry- zaczęłam i puknęłam łokciem chłopaka, żeby też się odezwał.
-Dzień
dobry- powiedział cicho do nich.
- No, więc
tak naprawdę wygląda Aron- kontynuowałam.
- Aaa tak
przepraszam, ale to nas zaskoczyło- powiedział jeden z agentów- wszyscy skupili
się na poszukiwaniach, dlatego pewnie nikt nas nie poinformował.- wyjaśnił
- Dobra,
lepiej siadajcie i zjedźcie coś na śniadanie, bo za godzinę jedziemy do agencji-
odezwał się drugi uśmiechając się przy tym sympatycznie.
-Dobrze,
mogę zajrzeć do lodówki?
- Pewnie
bierzcie co chcecie, to w końcu dla was.- odezwał się ten sam.
Otworzyłam
lodówkę i wyjęłam z niej ser, szynkę, sałatę i pomidora. Co będę nam żałować.
Przygotowałam kanapki i usiedliśmy do stołu, gdzie siedzieli mężczyźni.
- Dobrze wam
się spało dzieciaki ?- spytał sympatyczny koleś.
- Dobrze,
wreszcie mogliśmy spokojnie się przespać. – odpowiedziałam.
- A ty
chłopcze co tak cicho siedzisz?- zwrócił się do Arona.
-Jakoś tak-
wymamrotał.
- Oj nie bój
się, my wam krzywdy nie zrobimy, jesteśmy tu żeby was chronić- mówiąc to
mężczyzna uśmiechnął się szeroko.-Aron spojrzał na niego i lekko się
uśmiechnął, ale wydawało mi się że nadal mu nie ufa.
- A właśnie
nie przedstawiłem się, jestem agent Boyer, a to jest agent Lemaire- mówiąc to
wskazał na drugiego mężczyznę.- ale do mnie możecie mówić wujku Albert, w końcu
dużo czasu będziemy spędzać razem- znowu się uśmiechnął.
- Ja jestem
Aida, a to jest Aron- powiedziałam.
Skończyliśmy
jeść śniadanie, podczas którego rozmawialiśmy na jakieś całkowicie zwyczajne
tematy, podczas których mogliśmy się chociaż na chwilę oderwać od
rzeczywistości. Poszliśmy do pokoju Arona, musiałam go z powrotem umalować i
wyszliśmy przed dom, gdzie czekał już na nas samochód. Wsiedliśmy do niego i
pojechaliśmy do siedziby.
***
Kiedy weszliśmy do budynku tym razem nie
poszliśmy do biura, z agentem Albertem, zjechaliśmy windą do podziemnego
laboratorium. Było tutaj równie biało jak w podziemiach domu. Aronowi wróciły
wszystkie niemiłe wspomnienia i się mocno we mnie wtulił ukrywając twarz w
moich włosach. Musiał się bać, że zrobią mu coś takiego jak Faust. Zaczęłam go
gładzić po głowie, żeby się uspokoił.
- Spokojnie
będę przy tobie, nic ci nie zrobią- powiedziałam cicho.
Chłopak
uspokoił się trochę i odwrócił do doktora. Siwy mężczyzna z brodą spojrzał na
nas i lekko się uśmiechnął.
- Spokojnie,
dzisiaj zrobię tylko podstawowe badania, nie ma się czego bać, zmyj makijaż i
proszę usiądź na krześle.
Aron poszedł
do łazienki, a po chwili wrócił i usiadł posłusznie na krześle naprzeciw
doktora, który zaczął badania. Na początek zobaczył jakie ma ciśnienie, bicie
serca, zbadał wszystkie zmysły. Ja
siedziałam dosłownie dwa kroki od nich i się wszystkiemu przyglądałam. Na
koniec chciał pobrać krew, ale gdy doktor próbował wbić igłę ona się po prostu
złamała. Staruszek wydawał się bardzo zainteresowany tym co się stało.
- Hmmm
bardzo interesujące, twoje łuski są
niezwykle twarde, ale na dzisiaj tyle
wystarczy, widzę że jesteś bardzo zestresowany, więc lepiej żebyś odpoczął
sobie. – uśmiechnął się i pożegnał się z
nami.
Poszliśmy do
windy i wjechaliśmy na piętro gdzie znajdowały się biura agentów. Wszyscy byli
bardzo zapracowani i nawet nas nie zauważyli. Pewnie byli pochłonięci tym, aby
wydobyć jak najwięcej przydatnych rzeczy z tego co im powiedzieliśmy i
dokumentów, które znaleźli w domu. Zaczęliśmy rozglądać się wokół bo nie
wiedzieliśmy co mamy teraz robić. Zobaczyliśmy zbliżającego się do nas agenta Morela.
- Witajcie już jesteście po badaniach?
- Tak. –
odpowiedzieliśmy.
- Chodźcie
powiem wam na jakim etapie jest dochodzenie.
Poszliśmy do
jego biura i usiedliśmy na krzesłach. Agent złożył ręce na biurku i zaczął
mówić:
- Na razie
nadal nie wiemy gdzie znajduje się Faust, wiemy jedynie, że wynajmował mały
domek na przedmieściach, ale gdzieś zniknął i nie zostawił żadnych istotnych
śladów po sobie.
- A mój
brat? Wiecie coś na jego temat? – dopytywał się Aron.
- O nim też
nic nie wiemy, pewnie doktor zabrał go ze sobą, możliwe że planuje kolejną
kradzież, z jego pomocą.
-Aha-
odpowiedział trochę zrezygnowany.
-Nie wiemy
również ile będzie trwać dochodzenie. Chyba, że uda nam się złapać go w naszą
pułapkę.
- Czyli
zostaje nam tylko czekanie?- spytałam.
- Wy możecie
teraz wypoczywać i przyjeżdżać tutaj na badania. My natomiast będziemy
kontynuować śledztwo.
- Dobrze,
poinformuje nas pan gdy coś będzie wiadomo? – zapytałam.
- Tak, a
teraz możecie wracać do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz