Około
godziny 8 byliśmy na miejscu. Zapytałam się kobiety siedzącej w dworcowej kasie
gdzie znajduje się kościół. Ruszyliśmy w jego stronę, po drodze weszliśmy do
sklepu spożywczego, usiedliśmy na ławce i zjedliśmy śniadanie w postaci suchych
bułek i kilku kiełbasek, a do picia mieliśmy jogurty pitne. Gdy skończyliśmy
śniadanie, ruszyliśmy spokojnym krokiem w stronę kościoła. Gdy wreszcie naszym oczom ukazał się budynek,
przed nim stał duży czarny samochód z przyciemnianymi szybami.
- Chodź to
pewnie agentka Danet- odezwałam się.
Podeszliśmy
bliżej samochodu, a od strony kierowcy opuściła się szyba.
- Witaj,
jestem agentka Danet, a ty jesteś Aida?
Zapytała się
siedząca w samochodzie brunetka, która miała związane włosy w warkocz, była ona
około trzydziestki. Po chwili wyjęła swoją kartę agentki, aby upewnić mnie, że
nie kłamie.
- Tak to ja.
- Co to za
chłopak?- skinęła głową na Arona, który nadal trzymał mnie za rękę.
- Wyjaśnię
po drodze.- odpowiedziałam.
- Dobrze, to
wsiadajcie.
Usiedliśmy
na miejscach i zapieliśmy pasy, a plecaki położyliśmy na podłodze. Agentka
odwróciła się do nas i powiedziała:
- Na pewno
jesteście zmęczeni po podróży, więc się prześpijcie, bo czeka nas wiele godzin
jazdy, później wszystko opowiecie.
Jak powiedziała tak zrobiliśmy, bez problemu
obydwoje od razu zasnęliśmy.
****
Gdy się
obudziliśmy jechaliśmy jakąś autostradą, a ja zastanawiałam czy po naszej
prawej to wschód czy zachód słońca. Czy to możliwe, że aż tak długo spaliśmy?
Długo nie musiałam czekać na odpowiedź.
- Bardzo długo
spaliście, co powiecie na mała przerwę?
- Tak,
przydała by się.- odezwałam się.
Aron
wyglądał jakby nie wierzył jeszcze brunetce. Po pewnym czasie, gdy zjechaliśmy
z autostrady zatrzymaliśmy się przy jakiejś restauracji. Gdy wysiedliśmy z
samochodu, Aron w mgnieniu oka podszedł do mnie i złapał mnie za rękę.
Poszliśmy do środka, oprócz kasjerki nikogo nie było w środku. Ja z chłopakiem
zamówiliśmy sobie coś do jedzenia, bo już umieraliśmy z głodu, natomiast,
agentka wzięła dla siebie wielką filiżankę kawy, na pewno była bardzo zmęczona
skoro tak długo prowadziła samochód.
- Ile
jeszcze będziemy jechać do waszej siedziby?
- Zostało
nam jeszcze około 3 godzin jazdy, ale przez ten czas porozmawiasz z agentem
Cahnnelem, który jest w skazanym przez ciebie domu.
- Dobrze.
Dokończyliśmy
spokojnie jedzenie i wróciliśmy do samochodu, gdy wjechaliśmy z powrotem na
autostradę, z sufitu samochodu wyłonił się mały monitor, a po chwili na nim
zobaczyłam twarz mężczyzny, w podobnym wieku co brązowowłosa. Miał on kasztanowe
włosy, a oczy koloru piwnego, z twarzy wyglądał na bardzo sympatycznego, ale
jego wyraz twarzy mówiła, że teraz jest bardzo poważny.
- Witam
jestem agent Cahnnel- odezwał się- to ty dzwoniłaś do nas w sprawie kradzieży?
- Tak to ja.
-Więc tak
jak powiedziałaś znaleźliśmy ukryte przejście prowadzące na dół, a tam pełno
dokumentów i laboratorium, czy jeszcze jest coś oprócz tego ?
- Nie nic
więcej nie znalazłam, ale możliwe że może być pełno skrytek w cały domu, tak jak
w drewnianym biurku.
- Tak
widzieliśmy to, przeszukamy, na wszelki wypadek cały dom jeszcze raz. Mogę
wiedzieć skąd to wszystko wiesz i co to za chłopak?
- Mnie też zmutował doktor Faust, tak samo jak
mojego brata- odezwał się nagle Aron.- widać było że mówi to z wielkim bólem,
jego wzrok padł na podłogę, a dłoń zacisnął trochę mocniej niż dotychczas na
mojej.
Mężczyzna
był zaskoczony, przez pewien czas nie wiedział co powiedzieć, pewnie nie
spodziewał się, że jest więcej niż jedna taka osoba. Agentka, spojrzała w
lusterko, a jej wzrok był skierowany na błękitnookiego, no tak teraz wyglądał
normalnie. Kiedy już oprzytomniał odezwał się znowu:
- Ale skąd
to wszystko wiesz? Przecież ten dom był tak ukryty, że ciężko byłoby go
znaleźć, a poza tym co ty w nim robiłaś?- zwrócił się do mnie.
Kurna nie
mówiłam Aronowi, że on jest moim wujkiem, bo pewnie przestał by mi ufać.
- Eeeeee….-
zaczęłam się dukać, a Aron spojrzał na mnie.
W końcu prędzej czy później dowie się
tego to nie ma co przeciągać- pomyślałam.
- No więc,
mój ojciec wysłał mnie do niego, bo podobno doktor Faust Dagner jest moim….
wujkiem- ostatnie słowo ledwo przeszło mi przez gardło, a w momencie jego
wypowiadania odwróciłam, głowę tak, aby nikogo nie widzieć, a moje gęste włosy
zasłoniły mi całą twarz.
Aron
zacisnął z powrotem troszkę mocniej moją dłoń i szepnął do mnie tak, że tylko
ja to usłyszałam:
- Aida nie
martw się ty nie jesteś taka jak on.
Spojrzałam
na niego, a on szeroko się uśmiechnął, odpowiedziałam mu lekkim uśmiechem, a
następnie spojrzałam z powrotem na
monitor.
-Dobrze to
już wszystkie pytania ode mnie, teraz porozmawiajcie z agentem Morelem.
Gdy skończył
mówić ekran stał się czarny, lecz po 2 minutach, zobaczyliśmy na nim mężczyznę,
po czterdziestce, jego włosy miały kolor ciemnego brązu, ale były już
przyprószone siwizną.
- Witam
Aida, to ze mną rozmawiałaś przez telefon, czy mogłabyś odpowiedzieć mi na
kilka pytań?- odezwał się mężczyzna.
- Tak
- Czy wiesz
może, gdzie może obecnie przebywać doktor Fasust?
- Nie wiem,
gdy wyjeżdżał mówił, że ma jakieś spotkanie w Paryżu, ale to zapewne było
kłamstwo. Z tego co pamiętam za siedem dni powinien wrócić do domu.
- Dobrze,
zastawimy na niego zasadzkę, a wiesz może coś na temat tego chłopaka ze
skrzydłami?
-Tak. Jest
on jednym z bliźniaków, których doktor porwał ze szpitala 10 czerwca 1998 roku.
Z notatek wiem, że jego słuch i inne zmysły są dziesięciokrotnie lepsze od
zwykłego człowieka, ma także wzmocnione kości, a dzięki swoim skrzydłom morze
przelecieć wiele kilometrów bez odpoczynku. Jednak nie przeczytałam jeszcze
wszystkiego, mam te dokumenty przy sobie.
- Dobrze na
razie tyle nam wystarczy, resztę opowiesz gdy dojedziecie na miejsce.
- Dobrze.
Pozostałą
drogę przespaliśmy, bo nie chciałam dekoncentrować agentki pytaniami, tym
bardziej, że była bardzo zmęczona wielogodzinną jazdą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz