poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Rozdział 5: Początek podróży



Po niecałej godzinie dotarliśmy do miasteczka. Zeszliśmy z Blacka, zdjęłam z niego siodło i wypuściłam wolno, a on pobiegł w stronę lasu. Nie wiedziałam co innego mogłam zrobić z koniem, nie miałam komu go oddać. Black znał bardzo dobrze drogę do domu, więc podejrzewałam, że właśnie tam wrócił, zostawiłam mu jedzenia na kilka tygodni, więc powinien przeżyć.
 Na dworcu w informacji dowiedziałam się, że za półgodziny będzie autobus do większego miasta, gdzie znajduje się dworzec PKP. Uznałam, że najlepszym sposobem przemieszczania się będą pociągi.  Obecnie znajdowaliśmy się gdzieś na południu Polski, więc musimy przejechać przez Czechy i Niemcy zanim znajdziemy się we Francji. Tak, tak jechaliśmy w to miejsce gdzie przebywał mniej więcej wujek, no bo kto wpadanie, że tam uciekliśmy. Musieliśmy czekać trochę na autokar, więc postanowiłam zadzwonić w jedno miejsce, bo wreszcie miałam zasięg, co prawda nie chciałam zostawić Arona  samego na ławce, ale musiałam. Odeszłam w ustronne miejsce, aby nikt nie słyszał mojej rozmowy. W internecie znalazłam numer do francuskiej policji.  Wbiłam numer w komórkę i zadzwoniłam.
-Dzień dobry- powiedziałam.
-Proszę podać dane, a później opowiedzieć co się zdarzyło- usłyszałam wyrzuty z uczuć głos kobiety mówiącej po francusku.
Szczerze wolałam nie podawać danych, aby nie robić zamieszania wokół mojej osoby, bo pewnie to co zaraz usłyszy sprawi, że będzie chciała mnie wysłać do psychiatryka. Więc olałam podawanie danych i zaczęłam tłumaczyć dlaczego dzwonię.
-Dzwonie dlatego, że wiem kto okradł Luwr.
-Proszę podać najpierw dane- jak robot powtarzała kobieta.
- Ten mężczyzna jest szalonym naukowcem, a jego dom znajduje się w Polsce na zachód od Drzewca  w środku lasu.- nie zwróciłam uwagi co mówi kobieta i konturowałam.
- Nie mogę przyjąć zlecenia  dopóki, nie poda pani danych.
Dobra już się wkurzyłam, tak wiem nerwowy ze mnie człowiek, ale rozłączyłam się i wróciłam do Arona, usiadłam obok na ławce. Jak będą mieli pretensje, że ich nikt nie poinformował o szalonym naukowcu, to mają problem bo ja do nich dzwoniłam.
- Coś się stało? Jesteś bardzo zdenerwowana.
- Nie nic istotnego. Ile czasu jeszcze nam zostało do czekania?
- Zaraz powinien podjechać.
-Ok.
Autokar rzeczywiście podjechał po chwili, kupiłam bilety i usiedliśmy po prawej stronie w połowie długości autokaru. Niebieskooki po półgodziny usnął, a mi oprócz rozmyślania nic mi nie zostało, bo wyłączyłam telefon żeby oszczędzać baterię.
***
W tym samym czasie we francuskim biurze rządowej agencji, która została specjalnie założona, aby rozwiązać zagadkę dziwnej kradzieży w Luwrze.
-Agencie  Morel, mamy informację, że godzinę temu dzwoniła jakaś dziewczyna, która mówiła, że wie kto okradł Luwr.
- Kim ona jest?
- Nie wiemy, nie podała  swoich danych.
- To nasza jedyna wskazówka, więc lepiej to sprawdźmy, dajcie nagranie rozmowy.- odpowiedział po chwili namysłu.
Wszyscy ludzie, którzy zostali wybrani do rozwiązania tej sprawy z uwagą zaczęli słuchać nagrania, niektórzy stali z notatnikami, a inni po prostu w skupieniu słuchali. Kiedy rozmowa się skończyła, wszyscy byli pewni, że  muszą znaleźć tą dziewczynę.
-  Ona na pewno musi coś wiedzieć, w końcu wszystkie media podawały, że to był ptak, a dziewczyna powiedziała, iż stoi za tym szalony naukowiec- odezwał się jeden z agentów o nazwisku Cahnnel
- Zadzwońcie do niej i zapytajcie się co jeszcze wie i gdzie jest, musimy zapewnić jej bezpieczeństwo. Ty Cahnnel wraz ze swoim zespołem jedź do tego domu i przeszukajcie go dokładnie.
- Tak jest, już ruszamy.
- Dziewczyna ma wyłączony telefon – powiedziała agentka Danet.
- W takim razie przesłuchajcie jeszcze raz nagranie i spróbujcie z niego dowiedzieć się jak najwięcej, a jedna  osoba dzwoni do niej co 20 minut, może jeszcze włączy telefon, gdy odbierze zawołajcie mnie. Ja w tym czasie zadzwonię do polskiej policji, aby zacząć z nimi współpracę, w końcu to jest na ich terenie.
****
Wreszcie po dwóch godzinach dotarliśmy na miejsce.  Gdy wysiedliśmy z autokaru robiło się już powoli ciemno. Na szczęście przy samym dworcu autobusowym znajdował się dworzec PKP.  Poszliśmy do kasy kupić bilety. Do najbliższego pociągu, do Czech mieliśmy trzy godziny, więc poszliśmy do pizzerii, która znajdowała się dziesięć minut od dworca. Zamówiliśmy sobie jedzenie i na spokojnie delektowaliśmy się posiłkiem. Trochę czasu spędziliśmy na rozmowie, Aron już nie był przygnębiony, ale nadal się martwił tak samo jak ja. Nie rozmawialiśmy zbyt długo, gdyż  woleliśmy nie mówić o ostatnich wydarzeniach, bo ktoś mógł nas usłyszeć. Gdy wróciliśmy na dworzec nadal mieliśmy trochę czasu do przyjazdu pociągu, więc postanowiłam włączyć telefon, może ojciec wreszcie się zainteresował jak mi mijały wakacje czy coś.
Lecz gdy włączyłam telefon zobaczyłam, że jakiś nieznany numer dzwonił do mnie 7 razy. Kto mógł się tak do mnie dobijać? I co chciał? Naglę mój telefon zaczął dzwonić a na ekranie wyświetlił się ten sam numer. Po chwili zastanowienia odebrałam.
-Halo, z kim rozmawiam? – zapytałam zaciekawiona.
- Witam z tej strony mówi agent Morel, dzwoniłaś dzisiaj na policję, prawda?
- Tak, a o co chodzi?
- Wysłałem ludzi do tego domu, o którym mówiłaś, czy wiesz jeszcze coś przydatnego?
- Tak wiem. Gdy wejdą do gabinetu znajdą czarną książkę ze srebrnymi zdobieniami, niech spróbują ją wyjąć z biblioteczki, wtedy otworzy się przejście.
-Przejście?- zadziwił się.
- Tak. Gdy zejdą po schodach wszystko się wyjaśni. – odparłam.
-Dobrze tyle na razie wystarczy, lepiej żebyśmy porozmawiali o tym w cztery oczy i musimy zapewnić ci bezpieczeństwo, powiedz gdzie jesteś.
Zaczęłam tłumaczyć gdzie jestem i gdzie zmierzam, o której będę w Czechach. Agent kazał mi czekać pod kościołem o godzinie 12 następnego dnia,  stamtąd miała mnie odebrać agentka Danet i zawieźć do ich siedziby, która znajdowała się w Paryżu.
Skończyłam rozmowę i poszłam z Aronem na peron, z którego miał odjechać za 10 minut nasz pociąg. Weszliśmy do pustego wagonu i czekaliśmy aż  ruszymy. Większość drogi rozmawialiśmy pomimo, że jechaliśmy przez całą noc. Na początek wytłumaczyłam mu, że gdy będziemy zbliżać się do granicy i wyczuję, że jacyś ludzie będą się zbliżać to musi wyjść do łazienki bo nie ma paszportu. Później mu powiedziałam prawdę z kim rozmawiałam i wyjaśniłam, że nie chciałam go martwić, dlatego najpierw mu nie mówiłam, gdy policjantka początkowo mnie olała. Resztę drogi do granicy rozmawialiśmy ogólnie jak powinien zachowywać się przy innych ludziach, a także próbował zrozumieć jak funkcjonuje świat, tłumaczyłam mu jakie są prawa i obowiązki ludzi, co jest niedozwolone itp.
****
Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu, gdy otworzyłam oczy zobaczyłam Arona.
- Ludzie się zbliżają- powiedział cicho.
Wyszedł z przedziału i skierował się w stronę łazienki. No tak musiałam przysnąć na chwilę w końcu nie spałam całą noc, dobrze, że on czuwał.
Skoro Aron wyczuł ludzi to pewnie oznacza, że zaraz przyjdą. Strasznie się denerwowałam, bolał mnie przez to brzuch, a w głowie miałam mętlik i cały czas słyszałam : Co jeśli się nie uda? Przecież ludzie, którzy przeprowadzają kontrole graniczną mają bardzo odpowiedzialną pracę, pewnie nie przyjmą mojej idiotycznej wymówki i co w tedy z Aronem?
 Po chwili do przedziału weszła kobieta i poprosiła o bilety i paszporty, a ja w tym czasie próbowałam się uspokoić. Dałam jej swój, nie miała żadnych zastrzeżeń.
- A gdzie paszport drugiej osoby?
- Nie mam go ale jeśli pani chce mogę przejrzeć plecak mojego kolegi, bo on raczej szybko nie wróci. Jakiś czas temu źle się poczuł- odpowiedziałam grzecznie.
- Jeśli to zrobisz będę wdzięczna- odparła kobieta.
Przejrzałam dokładnie cały plecak, choć wiedziałam że nic  tam nie znajdę co będzie ją interesowało, ale musiałam zachować pozory.
- Nie ma tu paszportu, pewnie ma go przy sobie- odpowiedziałam po pewnym czasie.
- Tym razem już wam odpuszczę, ale następnym razem w razie takiej sytuacji niech da tobie swoje dokumenty,  ja muszę sprawdzić resztę pasażerów.- mówiła trochę poddenerwowana i rozkojarzona.
-Dobrze
Gdy kobieta wyszła z przedziału kamień spadł mi z serca i odetchnęłam z ulgą. Dobrze, że nie będzie następnego razu, bo myślałam że za pierwszym serce mi stanie.

1 komentarz:

  1. Mae Govannen! Pewna osóbka, której imienia nie będę wymawiać, nakłoniła mnie, abym wpadła. I powiem ci, że wszystkie rozdziały przeczytałam jednym tchem. Ależ dostałam zawału, kiedy ta kobieta do niej podeszła i spytała o paszport. Naprawdę gęsią skórkę idzie dostać. No i ciekawią mnie ci agenci. Ogólnie nie znam ich wszystkich, ale mam nadzieje, że ten agent Morel okaże się fajnym gościem, takim wiesz, niby zimny drań, ale swoje zasady ma <3 Tacy są najlepsi. Mam też nadzieje, że te smoki się pojawią, bo ostatnio dostaję padaczki kiedy ktoś o nich wspomina <3333
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i na agenta Morel, nosz kurde, świetna ta nazwa <33 I pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń