środa, 13 kwietnia 2016

Rozdział 10: Pobiegajmy po lesie



Całą drogę przespaliśmy, a gdy dotarliśmy na miejsce zobaczyłam przez szybę mały dom ogrodzony wysokim płotem. Budynek był zbudowany z szarego kamienia, a wykończenia były drewniane. W środku niczemu się nie przyglądałam, nie interesowało mnie w tej chwili jak wygląda dom. Byłam przejęta, że doktor jest na wolności, a my musimy się ukrywać i nic na to nie możemy zrobić i jeszcze możliwe, iż agencji będą chcieli, aby Aron walczy z własnym bratem. Byłam podenerwowana, więc ruszyłam prosto do wyznaczonego dla mnie pokoju, rzuciłam plecak gdzieś na podłogę, a sama ciężko uwaliłam się na łóżku, po to tylko, żeby po chwili się z niego zerwać i zacząć krążyć po pomieszczeniu. Po chwili do pokoju wszedł również Aron, który zaczął mi się przyglądać. Usiadł na krześle i nic się nie odzywał dopóki się nie uspokoiłam i ciężko usiadłam na podłodze, już wszystko jedno mi było na czym siedzę. Chłopak przycupnął naprzeciwko mnie. Patrzył tak przez chwilę na mnie, a po chwili zbliżył się i mnie przytulił.
- Aida nie denerwuj się już- szepnął.
Siedzieliśmy tak pewien czas dopóki się nie uspokoiłam. Po namyśle Aron zadał mi nieśmiało pytanie.
- Jak myślisz Aida, mój brat zrobił to tym ludziom specjalnie?
- Uważam, że pewnie doktor go okłamał, że chcą im zrobić krzywdę i są wrogami dlatego pewnie to zrobił, ale nie martw się  jestem pewna, że niedługo uda się ich znaleźć- uśmiechnęłam się lekko
- Ale jak ich złapią skoro on jest za silny
-Na pewno sobie jakoś poradzą, w końcu agencja została specjalnie po to założona muszą mieć jakiś plan.
-Ale oni są tylko ludźmi, powinienem im pomóc.
-Ehhh-  wzdychnęłam ciężko- wiem, że chcesz jak najszybciej znaleźć swojego brata, ale muszą zrobić to agencji, ja mogłam cię tylko nauczyć języka, ale nie wiem jak to zrobić z twoimi umiejętnościami, które jeszcze nie są całkowicie rozwinięte.
- Wiem, ale chciałbym mimo wszystko spróbować.-Widziałam po jego oczach, że nie zrezygnuje z tego pomysłu więc tylko odpowiedziałam
- Dobra, skoro tak bardzo ci zależy to możesz spróbować, ale najpierw agencji muszą dowiedzieć się gdzie przebywają.
- Dziękuję- powiedział cały rozpromieniony- gdybyś się nie zgodziła bym tego nie zrobił, ale naprawdę mi na tym zależy, bo chcę odzyskać brata.
Ja tylko się uśmiechnęłam, dobrze że Aron był względnie szczęśliwy i pełen nadziei, bo ja dla odmiany zamartwiałam się co zrobi doktor, szczerzę to martwiłam się o życie, ale nic nie chciałam mu o tym mówić.
Chcąc się trochę oderwać od rozmyślania, poszperaliśmy razem po szafkach w pokoju i znaleźliśmy stare drewniane szachy, grając w nie spędziliśmy pół dnia. Byliśmy w nich pogrążeni, aż do momentu kiedy zawołano nas na jedzenie.
Dwa kolejne tygodnie praktycznie spędziliśmy na graniu w jakieś planszówki, które znaleźliśmy gdzieś w domu, agencji cały czas czujnie nas pilnowali, a o Fauście nie było słuchu. Przynajmniej nie musiałam się martwić, że będzie próbował nas odnaleźć. Aron przez te dni nie mógł usiedzieć na miejscu, naprawdę chciał pomóc bratu. Ja natomiast byłam spokojna, wolałam żeby nie walczył z bratem, szczególnie, że prawdopodobnie by on go nie rozpoznał bo w sumie nigdy się nie widzieli, a skrzydlaty umie bardzo dobrze walczyć, więc zapewne bardzo poważnie by go poturbował w walce. Wujek Albert czasami przychodził do naszego pokoju i z nami rozmawiał na szczęście na zwykłe codzienne tematy, reszta agentów natomiast zazwyczaj z nami nie zamieniała ani jednego słowa bo wszyscy uważnie wszystko obserwowali, czy aby nic nam nie zagraża i byli gotowi w każdej chwili do wyciągnięcia broni.
***
Było już ciemno na dworze i postanowiłam zobaczyć czy w końcu ojciec się mną zainteresował. W kamiennym domku był co prawda internet, ale mieliśmy go używać bardzo rzadko, więc włączyłam go dopiero pierwszy raz. Weszłam na pocztę i ze zdziwieniem zobaczyłam, że dostałam wiadomość od ojca. Otworzyłam ją i zobaczyłam:
To miło z twojej strony, że piszesz do mnie maila, ale z jakiegoś powodu wysłaliśmy cię do wujka Fausta, jestem przecież bardzo zapracowanym człowiekiem i zasługuję na trochę wypoczynku. Nie pisz więc do mnie wiadomości bo i tak ich nie odczytam. Może za pół roku znajdę czas i cię odwiedzę.
Podczas czytania łzy same mi napływały do oczu. Jak on mógł mi coś takiego napisać? Mogłam znieść, że mnie wyrzucił z domu ale no bez przesady. Jestem w końcu jego córką!!! Powinien chociaż się trochę mną interesować, lepiej już by było gdyby w ogóle nie odpisał. Po chwili smutku napełnił mnie gniew, czułam jakby miało mnie rozsadzić od środka, nie mogłam wytrzymać siedząc na miejscu. Zerwałam się nagle na nogi i wybiegłam z domu pomimo panującej wszędzie ciemności. Przy drzwiach chwyciłam tylko starą latarnie naftową i pobiegłam w las.
 Nie wiem jak długo biegłam, ale dopóki nie straciłam oddechu podążałam przed siebie, nie zwracając uwagi na gałęzie niskich drzew i wysokie krzaki. Gdy w końcu się zatrzymałam usiadłam pod jednym z drzew i trzymałam latarnie przed sobą. Oddychałam bardzo głęboko i słyszałam dudnienie mojego serca w głowie, byłam już padnięta.
 Po kilku minutach odpoczynku zaczęło mi się robić chłodno i dostałam gęsiej skórki, również las się wydał się straszniejszy. Przez korony drzew nie przedostawało się światło księżyca, a moja latarnia oświetlała bardzo niewiele. Wszędzie było słychać różne szumy i poruszające się nocne zwierzęta. Zaczynałam się bać. Co ja najlepszego zrobiłam? Nie mogłam siedzieć w domu jak normalny człowiek?!
- Dobra , Aida rusz się wreszcie bo jeszcze jakieś zwierzę się na ciebie rzuci, lepiej uciekaj do domu i skończ  z gadaniem do siebie bo wylądujesz w wariatkowie.
Wstałam z zimnej ściółki, podniosłam latarnie i zwróciłam się w stronę,  gdzie daleko znajdował się kamienny budyneczek. Nagle dokładnie za mną usłyszałam jak coś dużego przedziera się w moją stronę przez krzaki. W duchu modliłam się, żeby to nie była jakiś niedźwiedź, tylko może łania, tak jakieś roślinożerne zwierzę by było spoko. Istota  była bardzo blisko, a ja głupia oczywiście zamiast uciekać odwróciłam się w jego stronę. Latarnia rzucała za słabe światło, które nie dosięgało zwierzęcia. Nagle się na mnie rzuciło, a ja nie zdążyłam zareagować, nawet nie dostrzegłam jaki to leśny futrzak, ale na pewno nie była to moja wymarzona łania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz