Aida
Zastanawiając
się co mam zrobić siedziałam pod drzewem, gdy nagle znowu coś się na mnie
rzuciło. W pierwszym momencie się przestraszyłam, ale po chwili zorientowałam się
kto to. Tym razem był to Aron, na jego twarzy widziałam uśmiech.
- Wreszcie
cię znalazłem, bardzo się martwiłem- mówiąc to cały czas się do mnie przytulał.
Ja natomiast nic się nie odzywałam, byłam zbyt
skołowana tym wszystkim. Patrzyłam otępiałym wzrokiem, gdzieś w przestrzeń i nie
wiedziałam co mam zrobić. On tylko
spojrzał na mnie i wziął mnie na ręce, skierował się chyba winny kierunek niż
dom, już sama nie wiedziałam skąd przybiegłam.
- Gdzie
idziemy?- spytałam
- Przed
siebie, musimy znaleźć miejsce gdzie będziemy mogli się przespać.
- A dlaczego
nie wracamy do domu?
- Później
wszystko ci wyjaśnię, teraz sobie odpocznij i niczym się nie martw, razem sobie
poradzimy.
Aron cały
czas się uśmiechał, a ja nie wiedziałam o co chodzi, ale miał rację nie
powinnam się teraz wszystkim zamartwiać, musiałam odpocząć. Tak przemierzaliśmy
las, on mnie niósł, a ja trzymałam latarnie, po pewnym czasie usnęłam.
Kiedy się
obudziłam nie byłam już niesiona, a leżałam przed ogniskiem. Niebieskooki leżał
przy mnie, znajdowaliśmy się w jakiejś jaskini, był środek nocy, a oczy same mi
się zamykały, więc z powrotem zasnęłam.
Gdy rano się
obudziliśmy, ognisko już się wypaliło, a do wnętrza jaskini zaczynały powoli
wpadać pierwsze promienie słońca. Nadszedł także czas, żebyśmy sobie wszystko
wyjaśnili co się wczoraj stało, w końcu mieliśmy tylko siebie i nie powinniśmy
nic przed sobą ukrywać. Najpierw on powiedział mi co się stało w domu. Nie
mogłam uwierzyć w to co usłyszałam, cały czas oni mówili, że chcą nam pomóc, a
jak doszło co do czego bali się głupich zwierząt w lesie, a wcześniej mówili,
że zmierzyli się z baratem Arona który był zdecydowanie dużo bardziej
niebezpieczny od dzikich zwierząt. Później nadeszła pora, abym ja wszystko
powiedziała jemu, zaczynając od tego dlaczego pobiegłam do lasu. Gdy
wszystkiego wysłuchał, obiecał mi tak jak ja kiedyś jemu, że zawsze będzie przy
mnie, a co do jego brata nadal chciał go uwolnić, ale on również nie miał żadnego
pomysłu. Podczas naszej rozmowy zaczęło nam burczeć w brzuchach, więc wyszliśmy
z jaskini na poszukiwanie czegoś nadającego się do zjedzenia.
Błądziliśmy
tak po lesie bardzo długo, znaleźliśmy tylko trochę jagód i jeżyn, grzybów nie
mogliśmy zbierać bo nie mieliśmy jak ich przyrządzić, a no wiadomo w lesie
raczej nie rosną jabłonie czy coś podobnego, z większymi owocami więc nadal
byliśmy głodni, a na dodatek jeszcze spragnieni. Nawet gdybyśmy znaleźli rzekę
to od zanieczyszczonej wody byśmy się pochorowali, przynajmniej ja. Aron
wyglądał na zrezygnowanego przez to, że nic nie znaleźliśmy. Chciałam go
pocieszyć w jakiś sposób, więc się szeroko uśmiechnęłam, złapałam go za rękę i
pociągnęłam go za sobą mówiąc.
- No chodź
mam przeczucie, że zaraz coś znajdziemy.
W tym momencie zauważyłam, że założył na głowę
kaptur, ale nie zdążyłam zapytać po co to zrobił bo wpadłam na coś. Gdy się
odwróciłam przed sobą zobaczyłam wysokiego mężczyznę, był strasznie
napakowany, miał brodę i bardzo krótko ścięte brązowe włosy. Ubrany był w
biały podkoszulek i ciemną dżinsową kurtkę, tego samego odcieniu co spodnie.
Był zdziwiony widząc nas, pewnie nie
spodziewał się, że kogoś spotka głęboko wewnątrz lasu.
- Co wy tu
robicie dzieciaki?
-Eee-
zająknęłam się- zbieramy grzyby.
- To gdzie
macie koszyki?- spojrzał na latarnię którą trzymałam.
-Zgubiliśmy
- Lepiej nie
kłamcie- powiedział niezwykle agresywnie ktoś stojący za drzewem.
Po prostu
pięknie nie dość, że nie znaleźliśmy praktycznie nic do jedzenie to jeszcze
wpadliśmy na podejrzanych kolesi w lesie. My to mamy po prostu szczęście. Nagle
zza drzewa wyszedł… emmm..