sobota, 7 maja 2016

Rozdział 17: Nowy dom


Czekaliśmy, aż wilkołak zbierze się z ziemi, ale coś długo mu to zajmowało. Widocznie naprawdę mocno dostał, znaczy no każdy normalny człowiek pewnie już by nie żył, ale on jednak był wilkołakiem, to pewnie miał jakąś szybką regenerację czy coś takiego, nie ?
- Dobra już dłużej nie utrzymam przemiany- wydyszał.
Wielki futrzak w kilka sekund zmniejszył się i przybrał formę chłopaka. Był on mniej więcej wzrostu Arona, miał czekoladowe włosy, które były całe zmierzwione. Ubrany jedynie w ciemne, przetarte dżinsy, a na jego torsie widniała cała masa siniaków. Gerard podszedł do niego i pomógł mu wstać. Borys oparł się na nim i zaczęli nas prowadzić w nieznanym kierunku. Szliśmy jedynie 10 minut i zatrzymaliśmy się pod ogromnym drzewem. Pomyślałam, że pewnie Borys potrzebuje odpoczynku.
Brodacz podszedł sam do drzewa i włożył rękę do dziupli. Było słychać jakby jakiś mechanizm się  poruszył, a po lewej stronie drzewa otworzyła się zamaskowana klapa, która ukazała nam schody prowadzące w dół i właśnie to nas zbytnio nie przekonywało. Nie chcieliśmy trafić do kolejnego podziemnego laboratorium. Gerard zauważył, że nie zamierzamy się stąd ruszyć.
- Co się stało?
- Nie przepadamy za ukrytymi przejściami, które prowadzą pod ziemię- opowiedziałam.
- To jest nasza baza innej nie mamy, więc decydujcie czy idziecie czynie.
Nie mieliśmy wyjścia, musieliśmy z nimi pójść po tych schodach. Czułam, że Aron jest gotowy na walkę jakby zaszła taka potrzeba. Korytarz i schody były całe betonowe, a co kilka metrów na hakach w ścianie zawieszone były latarnie naftowe, które swoim żółtym światłem oświetlały korytarz. Kiedy zeszliśmy na sam dół schodów, musieliśmy przejść jeszcze przez kawałek korytarza, na końcu którego znajdowały się drzwi. Brodacz otworzył je i wprowadził do środka Borysa, a naszym oczom ukazało się duże pomieszczenie, w którym  na środku znajdowały się dwie kanapy i trzy fotele w odcieniach zieleni, stały one naprzeciwko wielkiej drewnianej ławy, a na ścianie wisiała plazma. Na jednej z kanap siedział chłopak, który czyścił łuk. Był niższy od Borysa, miał bardzo jasną cerę i długie szpiczaste uszy, a jego włosy były tak jasne, że mało im brakowało do koloru białego. Ubrany był w białą koszulę i jasne dżinsy. Pod ścianą naprzeciwko nas za to znajdowało się wielkie burko, na którym stały dwa monitory, a dwa były zawieszone na ścianie. Przed nimi siedział młody mężczyzna, miał jasno brązowe włosy, które były ścięte na boba, kiedy nas zauważył uśmiechnął się.
-Widzę, że kogoś przyprowadziłeś- zwrócił się do mężczyzny pogodnie.
Dopiero teraz chłopak siedzący na kanapie spojrzał na nas, widocznie czyszczenie łuku bardzo go pochłonęło. Spojrzał na nas swoimi jasno zielonymi oczami.
-Dymitr spójrz na Borysa- mówiąc to Gerard posadził go na kanapie obok zielonookiego, a on zaczął patrzeć czy chłopakowi nie stało się nic poważnego.
- Hej, usiądźcie przecież was nie ugryziemy- krzyknął komputerowiec.
Tak jak powiedział tak zrobiliśmy, wybraliśmy drugą kanapę, a on podjechał do niej na swoimi krześle biurowym na kółkach.
- Ja mam na imię Manuel, a blondyn siedzący na kanapie to Dymitr, a wy?
- Ja jestem Aida, a to Aron.
- Miło mi was poznać- mówił cały wesoły-  Jakie macie umiejętności?  Mnie zwą Muzykiem bo umiem grać na każdym instrumencie, a moje melodie wszystkich hipnotyzują, Dymitr jak pewnie się domyśliliście jest elfem.
- Ja jestem zwykłym człowiekiem, a w przypadku Arona to skomplikowane- wolałam nie mówić dlaczego jest tak silny.
- A ile macie lat młodziaki, ja mam 25, Borys ma 19, a Dymitr 18.
- My mamy 17.
-No to jesteście najmłodsi, a opowiecie jak spotkaliście Gerarda?
Opowiedziałam mu jak ich spotkaliśmy i co się stało, że wilkołak jest tak poobijany. Nic nie mówiłam o tym dlaczego znaleźliśmy się w lesie. Podczas gdy ja mówiłam, muzyk co trochę się wtrącał, żeby coś skomentować, był bardzo gadatliwy.
- O już pora obiadu, idę coś ugotować – powiedział kiedy skończyłam, zerkając na zegarek i wyszedł z pokoju drzwiami, które znajdowały się po prawej stronie w rogu pokoju.
Kiedy wspomniał o jedzeniu, kiszki zaczęły mi grac marsza, gdy z nim rozmawiałam zupełnie zapomniałam o głodzie, a teraz miałam nadzieję, że nie będę musiała długo czekać na obiad. Elf właśnie skończył opatrywać wilkołaka, a brodacza gdzieś wywiało. Gdy Borys już był wolny bez słowa wyszedł z pokoju i w ten sposób została nas tylko trójka. Blondyn wziął z powrotem w ręce łuk i się mu przyglądał, siedzieliśmy tak przez chwilę w ciszy. Głupio mi był się odezwać, nawet nie wiedziałam od czego zacząć. Cisze przerwał Dymitr.
- Jesteś naprawdę silny, nigdy nie widziałem tak poważnie potłuczonego Borysa- Aron się tylko na niego spojrzał, ale nadal milczał. - Powinieneś zacząć się odzywać skoro będziecie z nami teraz tutaj mieszkać.
- Przepraszam za niego po prostu jest nadal zdenerwowany tym, że Borys nas zaatakował.
- Rozumiem, z nim nie da się dogadać- mówił nadal bardzo spokojnie, był on całkowitym przeciwieństwem wilkołaka, opanowany, spokojny.- Nie zwracajcie uwagi na jego zachowanie, odkąd go znam taki jest.
- A jak długo tu mieszkacie?
- Już jakieś 2 lata.
- To długo, dobrze się ci tutaj żyje?
- Tak, tutaj jest spokojnie i mogę dowoli biegać po lesie, jako elf jestem bardzo zżyty z naturą. Jeśli chodzi o ludzi to tylko z Borysem są problemy.
- Uwaga obiad!- krzyknął wchodząc z talerzami Manuel.
Po chwili do pokoju wszedł Gerard i Borys. Zaczęliśmy jeść, na obiad był kuskus z gotowanymi warzywami. Jedzenie było pyszne, nie wiem czy to dlatego, że Manuel był dobrym kucharzem, czy tak bardzo mi smakowało bo dawno nie jadłam. Wszyscy spożywali posiłek w ciszy oprócz komputerowca, on gadał jak najęty. Pomimo, że nikt go nie słuchał bo nie wiadomo było o czym mówi to i tak nie przerywał. Gdy skończyliśmy jeść brodacz pokazał nam nasz pokój, w którym mieściło się biurko dwa łóżka, komody, mieliśmy także swoją łazienkę. Na podłodze leżało gumoleum, a ściany były koloru kremowego. Przygotowaliśmy się do spania, pomimo że była jeszcze wczesna pora, położyliśmy się na łóżkach i zaczęliśmy rozmawiać.
- Posłuchaj ja wiem, że im nie ufasz, ale powinieneś się zacząć odzywać.
- Wiem, ale jestem zdenerwowany i nie miałem ochoty z nimi rozmawiać.
- Dobra, ale jutro odezwij się coś, ok.?
- Ok.- po chwili ciszy, odezwał się znowu- Oni się tacy urodzili, prawda?
- Też tak myślę, bo nic nie wspominali, a po za tym przypomniało mi się, że w dokumentach, które znalazłam było napisane, że on wzorował się na ludziach, którzy tacy się rodzili.
- Musimy się dowiedzieć więcej o nich, jestem ciekaw jak to możliwe.
- Ja też. Ciekawi mnie też jak stworzyli to miejsce i dlaczego to robią.
- Na razie nie powinnyśmy mówić o tym jaki jestem, jak uważasz?
- Tak masz rację,  lepiej na razie nie wspominać o tym.
- Wydają się mili, ale tamci agencji też byli sympatyczni, więc trzeba na nich mieć oko.
- Tak masz rację.- zauważyłam, że Aron strasznie spoważniał od momentu naszej ucieczki, jakby dorósł.
- A jak się czujesz?
- Już lepiej, co prawda nadal boję się Borysa, ale przy tobie jestem bezpieczna.
- Tak, nie pozwolę mu cię tknąć.
- Wiem- uśmiechnęłam się do niego- myślę, że nawet nie będzie próbował, bo nieźle oberwał, jesteś bardzo silny.
- W sumie, sam nie spodziewałem się, że mam aż tyle siły. Potrzebuję treningu, żeby umieć się nią odpowiednio posługiwać.
- Wcześniej pan Gerard wspominał coś o tym, że pomogą w tym.
- To się okaże jutro.
-  Nom. Dobra, ja jestem zmęczona, idę spać, dobranoc- mówiąc to zgasiłam światło.
- Dobranoc.

2 komentarze:

  1. Blog został dodany do Katalogu Euforia.
    Pozdrawiam, Białko :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj,
    Zapraszam do siebie. Jest nowy wpis.
    Pozdrawiam Irma.

    OdpowiedzUsuń