Czekaliśmy, aż wilkołak zbierze się z ziemi, ale coś długo mu to zajmowało. Widocznie naprawdę mocno dostał, znaczy no każdy normalny człowiek pewnie już by nie żył, ale on jednak był wilkołakiem, to pewnie miał jakąś szybką regenerację czy coś takiego, nie ?
- Dobra już
dłużej nie utrzymam przemiany- wydyszał.
Wielki
futrzak w kilka sekund zmniejszył się i przybrał formę chłopaka. Był on mniej
więcej wzrostu Arona, miał czekoladowe włosy, które były całe zmierzwione. Ubrany
jedynie w ciemne, przetarte dżinsy, a na jego torsie widniała cała masa
siniaków. Gerard podszedł do niego i pomógł mu wstać. Borys oparł się na nim i
zaczęli nas prowadzić w nieznanym kierunku. Szliśmy jedynie 10 minut i
zatrzymaliśmy się pod ogromnym drzewem. Pomyślałam, że pewnie Borys potrzebuje
odpoczynku.
Brodacz
podszedł sam do drzewa i włożył rękę do dziupli. Było słychać jakby jakiś
mechanizm się poruszył, a po lewej
stronie drzewa otworzyła się zamaskowana klapa, która ukazała nam schody
prowadzące w dół i właśnie to nas zbytnio nie przekonywało. Nie chcieliśmy
trafić do kolejnego podziemnego laboratorium. Gerard zauważył, że nie
zamierzamy się stąd ruszyć.
- Co się
stało?
- Nie
przepadamy za ukrytymi przejściami, które prowadzą pod ziemię- opowiedziałam.
- To jest
nasza baza innej nie mamy, więc decydujcie czy idziecie czynie.
Nie mieliśmy
wyjścia, musieliśmy z nimi pójść po tych schodach. Czułam, że Aron jest gotowy
na walkę jakby zaszła taka potrzeba. Korytarz i schody były całe betonowe, a co
kilka metrów na hakach w ścianie zawieszone były latarnie naftowe, które swoim
żółtym światłem oświetlały korytarz. Kiedy zeszliśmy na sam dół schodów,
musieliśmy przejść jeszcze przez kawałek korytarza, na końcu którego znajdowały
się drzwi. Brodacz otworzył je i wprowadził do środka Borysa, a naszym oczom
ukazało się duże pomieszczenie, w którym
na środku znajdowały się dwie kanapy i trzy fotele w odcieniach zieleni,
stały one naprzeciwko wielkiej drewnianej ławy, a na ścianie wisiała plazma. Na
jednej z kanap siedział chłopak, który czyścił łuk. Był niższy od Borysa, miał
bardzo jasną cerę i długie szpiczaste uszy, a jego włosy były tak jasne, że
mało im brakowało do koloru białego. Ubrany był w białą koszulę i jasne dżinsy.
Pod ścianą naprzeciwko nas za to znajdowało się wielkie burko, na którym stały
dwa monitory, a dwa były zawieszone na ścianie. Przed nimi siedział młody
mężczyzna, miał jasno brązowe włosy, które były ścięte na boba, kiedy nas
zauważył uśmiechnął się.
-Widzę, że
kogoś przyprowadziłeś- zwrócił się do mężczyzny pogodnie.
Dopiero
teraz chłopak siedzący na kanapie spojrzał na nas, widocznie czyszczenie łuku
bardzo go pochłonęło. Spojrzał na nas swoimi jasno zielonymi oczami.
-Dymitr
spójrz na Borysa- mówiąc to Gerard posadził go na kanapie obok zielonookiego, a
on zaczął patrzeć czy chłopakowi nie stało się nic poważnego.
- Hej,
usiądźcie przecież was nie ugryziemy- krzyknął komputerowiec.
Tak jak
powiedział tak zrobiliśmy, wybraliśmy drugą kanapę, a on podjechał do niej na
swoimi krześle biurowym na kółkach.
- Ja mam na
imię Manuel, a blondyn siedzący na kanapie to Dymitr, a wy?
- Ja jestem
Aida, a to Aron.
- Miło mi
was poznać- mówił cały wesoły- Jakie
macie umiejętności? Mnie zwą Muzykiem bo
umiem grać na każdym instrumencie, a moje melodie wszystkich hipnotyzują,
Dymitr jak pewnie się domyśliliście jest elfem.
- Ja jestem
zwykłym człowiekiem, a w przypadku Arona to skomplikowane- wolałam nie mówić
dlaczego jest tak silny.
- A ile
macie lat młodziaki, ja mam 25, Borys ma 19, a Dymitr 18.
- My mamy
17.
-No to
jesteście najmłodsi, a opowiecie jak spotkaliście Gerarda?
Opowiedziałam
mu jak ich spotkaliśmy i co się stało, że wilkołak jest tak poobijany. Nic nie
mówiłam o tym dlaczego znaleźliśmy się w lesie. Podczas gdy ja mówiłam, muzyk
co trochę się wtrącał, żeby coś skomentować, był bardzo gadatliwy.
- O już pora
obiadu, idę coś ugotować – powiedział kiedy skończyłam, zerkając na zegarek i
wyszedł z pokoju drzwiami, które znajdowały się po prawej stronie w rogu
pokoju.
Kiedy
wspomniał o jedzeniu, kiszki zaczęły mi grac marsza, gdy z nim rozmawiałam zupełnie
zapomniałam o głodzie, a teraz miałam nadzieję, że nie będę musiała długo
czekać na obiad. Elf właśnie skończył opatrywać wilkołaka, a brodacza gdzieś
wywiało. Gdy Borys już był wolny bez słowa wyszedł z pokoju i w ten sposób
została nas tylko trójka. Blondyn wziął z powrotem w ręce łuk i się mu
przyglądał, siedzieliśmy tak przez chwilę w ciszy. Głupio mi był się odezwać,
nawet nie wiedziałam od czego zacząć. Cisze przerwał Dymitr.
- Jesteś
naprawdę silny, nigdy nie widziałem tak poważnie potłuczonego Borysa- Aron się
tylko na niego spojrzał, ale nadal milczał. - Powinieneś zacząć się odzywać
skoro będziecie z nami teraz tutaj mieszkać.
-
Przepraszam za niego po prostu jest nadal zdenerwowany tym, że Borys nas
zaatakował.
- Rozumiem,
z nim nie da się dogadać- mówił nadal bardzo spokojnie, był on całkowitym
przeciwieństwem wilkołaka, opanowany, spokojny.- Nie zwracajcie uwagi na jego
zachowanie, odkąd go znam taki jest.
- A jak
długo tu mieszkacie?
- Już jakieś
2 lata.
- To długo,
dobrze się ci tutaj żyje?
- Tak, tutaj
jest spokojnie i mogę dowoli biegać po lesie, jako elf jestem bardzo zżyty z
naturą. Jeśli chodzi o ludzi to tylko z Borysem są problemy.
- Uwaga
obiad!- krzyknął wchodząc z talerzami Manuel.
Po chwili do
pokoju wszedł Gerard i Borys. Zaczęliśmy jeść, na obiad był kuskus z gotowanymi
warzywami. Jedzenie było pyszne, nie wiem czy to dlatego, że Manuel był dobrym
kucharzem, czy tak bardzo mi smakowało bo dawno nie jadłam. Wszyscy spożywali
posiłek w ciszy oprócz komputerowca, on gadał jak najęty. Pomimo, że nikt go
nie słuchał bo nie wiadomo było o czym mówi to i tak nie przerywał. Gdy
skończyliśmy jeść brodacz pokazał nam nasz pokój, w którym mieściło się biurko
dwa łóżka, komody, mieliśmy także swoją łazienkę. Na podłodze leżało gumoleum,
a ściany były koloru kremowego. Przygotowaliśmy się do spania, pomimo że była
jeszcze wczesna pora, położyliśmy się na łóżkach i zaczęliśmy rozmawiać.
- Posłuchaj
ja wiem, że im nie ufasz, ale powinieneś się zacząć odzywać.
- Wiem, ale
jestem zdenerwowany i nie miałem ochoty z nimi rozmawiać.
- Dobra, ale
jutro odezwij się coś, ok.?
- Ok.- po
chwili ciszy, odezwał się znowu- Oni się tacy urodzili, prawda?
- Też tak
myślę, bo nic nie wspominali, a po za tym przypomniało mi się, że w dokumentach,
które znalazłam było napisane, że on wzorował się na ludziach, którzy tacy się
rodzili.
- Musimy się
dowiedzieć więcej o nich, jestem ciekaw jak to możliwe.
- Ja też.
Ciekawi mnie też jak stworzyli to miejsce i dlaczego to robią.
- Na razie
nie powinnyśmy mówić o tym jaki jestem, jak uważasz?
- Tak masz
rację, lepiej na razie nie wspominać o
tym.
- Wydają się
mili, ale tamci agencji też byli sympatyczni, więc trzeba na nich mieć oko.
- Tak masz
rację.- zauważyłam, że Aron strasznie spoważniał od momentu naszej ucieczki,
jakby dorósł.
- A jak się
czujesz?
- Już
lepiej, co prawda nadal boję się Borysa, ale przy tobie jestem bezpieczna.
- Tak, nie
pozwolę mu cię tknąć.
- Wiem-
uśmiechnęłam się do niego- myślę, że nawet nie będzie próbował, bo nieźle oberwał,
jesteś bardzo silny.
- W sumie,
sam nie spodziewałem się, że mam aż tyle siły. Potrzebuję treningu, żeby umieć
się nią odpowiednio posługiwać.
- Wcześniej
pan Gerard wspominał coś o tym, że pomogą w tym.
- To się
okaże jutro.
- Nom. Dobra, ja jestem zmęczona, idę spać,
dobranoc- mówiąc to zgasiłam światło.
- Dobranoc.
Blog został dodany do Katalogu Euforia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Białko :>
Witaj,
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie. Jest nowy wpis.
Pozdrawiam Irma.