Aron
O godzinie
10 poszliśmy na trening, Aida miała iść z Dymitrem więc się nie martwiłem, choć
wolałbym być przy niej. Rano w głównym pokoju rozmawiałem z nim, wydawał się
sympatyczny przy czym był niezwykle spokojny. Ja natomiast miałem trening z
Borysem, kiedy Gerard wrócił na quadzie, dowiedzieliśmy się, że zaczniemy od
bardzo długiego biegu, goniąc go. Podczas treningu musiałem cały czas pilnować,
żeby nie spadł mi kaptur z głowy, a na
dłonie miałem nasunięte już rozciągnięte rękawy bluzy. Na razie nie
mogli się o niczym dowiedzieć.
Na początku
biegło nam się bez problemu, jednak po pewnym czasie brodacz przyspieszył, a my
zaczęliśmy strasznie się męczyć, w szczególności Borys który był mocno
poobijany po wczorajszym, ale mimo to bardzo chciał brać udział w treningu. Po
biegu, który trwał chyba z 2 godziny, mieliśmy chwilę przerwy, podczas której
dostaliśmy po butelce wody. Następnie mieliśmy nauczyć się kontrolować naszą
siłę przez trzymanie w jednej ręce, kamienia, mieliśmy go ściskać z całej siły,
a w drugiej balonu, który miał nie pęknąć. Usiedliśmy od siebie w dużej
odległości i zaczęliśmy trening. Nigdy bym się nie spodziewał, że będzie to tak
trudne. Kamień kruszył się pod wpływem mojego uścisku, a każdy balon pękał. Z
czasem nie pękały one nie tak szybko, ale nadal nie było to do czego dążyliśmy.
Borys był bardzo niecierpliwy i po zaledwie półgodziny zaczął się wściekać i
wydzierać, że to niewykonalne, za karę
musiał zrobić 200 pompek. Gdy skończyliśmy to ćwiczenie, Borys trenował płynną
przemianę w wilkołaka, a ja miałem robić pompki, przysiady, brzuszki itp.
Pomału
zbliżało się popołudnie gdy z powrotem biegliśmy do bazy. Weszliśmy do dużego
pokoju, Aida siedziała razem z Dymitrem na kanapie, a Manuel jak zwykle przed
komputerem. Powiedziałem, że zaraz wrócę i poszedłem się umyć. Nowe ubrania tak
jak mówiła, leżały na łóżku. Założyłem ciemne dżinsy, ciemnozieloną koszulkę w
serek i czarną bluzę z nadrukiem czaszki na plecach. Wróciłem do „salonu”, ale
Aidy tam nie było.
- Gdzie jest
Aida?
- Poszła
pomóc Manuelowi przy obiedzie- odpowiedział elf.
- Codziennie
będziemy mieć treningi proszę pana?- zwróciłem się do brodacza siedzącego na
jednym z foteli.
- Tak, będą
one zróżnicowane, łatwiej by było jakbym znał twoje umiejętności, ale jeśli nie
chcesz nam tego powiedzieć to coś wymyślimy, a i niemów mi per pan, tylko po
imieniu.
- Dobrze.
Byłem
zmęczony, więc usiadłem na kanapie obok Dymitra i wspólnie oglądaliśmy co leci
w telewizorze, czekając na obiad. Po pewnym czasie do pokoju weszła blondynka
wraz z komputerowcem, niosąc talerze z obiadem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz