sobota, 14 maja 2016

Rozdział 19 :Chłopak lasu



- Już wszystko w porządku?- spytał.
- Tak.
- Dobra to, chodźmy dalej.
- Co tym razem?
- Spokojnie, nic niebezpiecznego- uśmiechnął się.
Szliśmy pomiędzy wielkimi drzewami, a po kilku minutach wszyliśmy na ogromną polanę, pełną zwierząt. Dymitr kierował się w stronę łani, która wcale się nas nie bała. Podszedł do niej, a ja zanim, zwierzę było na wyciągnięcie ręki. Pogłaskał ją.
- Dlaczego ona nie ucieka?
- Mówiłem już, że elfy są przywiązane do natury. Chcesz ją pogłaskać?
- Tak, ale ucieknie ode mnie.
 - Wcale nie.
Jedną ręką nadal ją głaskał, a drugą złapał mnie za rękę i powoli przyłożył do głowy zwierzęcia, które spojrzało na mnie, ale się nie spłoszyło i dało mi się pogłaskać.
- Widzisz nie uciekła, musi wyczuwać, że masz dobre serce, bo gdyby tak nie było nie stałaby tak spokojnie, choć musimy zobaczyć czy jakieś zwierze nie jest czasem ranne.
- Dobra, a wszystkie zwierzęta tak cie lubią, czy raczej do np. niedźwiedzia raczej nie podjedziesz?
- To zależy, bo one też mogą być zdenerwowane tak jak ludzie, więc istniej możliwość, że mnie zaatakują, ale gdy są spokojne pozwolą mi się dotknąć.
Dymitr oglądał po kolei zwierzęta, a ja się temu przyglądałam. Po jakimś czasie znalazł rannego lisa. Obejrzał ranę i zaczął opatrywać mu łapę.
- Aida jesteś inna niż reszta zwykłych ludzi, zupełnie jak Gerard.- nagle odezwał się nadal zajmując się lisem.
- Jak to ?
- Tobie nie przeszkadza, że jesteśmy inni traktujesz nas tak jak każdego- uśmiechnął się do mnie.
- Moim  zdanie to powinno być normalne, ale niestety świat nie jest idealny- westchnęłam.
- Tak i nigdy nie będzie, ale tak było zawsze i nie powinno się tym przejmować. Mam wrażenie, że większość ludzi po prostu urodziła się z nienawiścią do nas. Nawet kiedy byłem mały dzieci mnie nie lubił, a to tylko dlatego, że znałem się dobrze na roślinach i wolałem przebywać w lesie niż chodzić po mieście.
- Ale nie wszyscy są tacy- mówiąc to uśmiechnęłam się do niego.
- Tak- odpowiedział bardziej do siebie niż do mnie.
- Ej nie przejmuj się tym, ludzie po prostu tacy są i nic na to nie poradzisz, zawsze znajdzie się osoba która cię wyśmieje, albo będzie nienawidzić nie ważne jak bardzo będziesz się starał. Moim zdaniem najważniejsze jest to, że w końcu znaleźliśmy ludzi, którym naprawdę na nas zależy, bo widzisz za mną raczej też inni nie przepadali.
 - Tak masz rację.- spojrzał na mnie i uśmiechną się.
-Dobra już skończyłem, możemy wracać do bazy.- powiedział po chwili.
- No to chodźmy.
Aby dotrzeć na miejsce połowę drogi przebiegliśmy, a resztę przeszliśmy. Gdy byliśmy na miejscu nikogo oprócz nas nie zastaliśmy pod drzewem. Chłopak włożył rękę do dziupli i przejście się otworzyło.
- Nie czekamy na resztę?
- Nie, oni mają dużo więcej siły od nas dlatego mają dłuższy i cięższy trening.- zeszliśmy po schodach, a wchodząc do pokoju zobaczyliśmy jak zawsze uśmiechniętego Manuela.
- Hej widzę, że jesteście zmęczeni. Byłem dzisiaj w mieście i kupiłem coś do jedzenia i  jakieś ubrania dla ciebie Aida i Arona. Położyłem je u was w pokoju.
- Dzięki, nie musiałeś.
- No coś ty, przecież potrzebujecie coś na przebranie, mam nadzieję, że wam się spodobają.
- Na pewno, dzięki.
Poszliśmy do swoich pokoi. Wzięłam prysznic i przebrałam się. Ubrania które mi kupił nie były w moim stylu, ale patrząc w lustro stwierdziłam, że nawet mi pasują. Miałam na sobie biały podkoszulek na ramiączka z kolorowym nadrukiem. Były na nim kwiaty w pastelowych odcieniach. Spodnie były wykonane z jasnego dżinsu. Muzyk nawet kupił mi nowe pary butów, założyłam błękitne trampki. Gdy skończyłam się ogarniać, wróciłam do głównego pokoju. Dymitr już tam siedział trzymając łuk. Przechodząc obok Manuela, zatrzymałam się i rzuciłam okiem na monitory.
- Znalazłeś coś?
- Nie, niestety nadal nic.
- Pomóc ci?
- Nie naradzie odpocznij sobie.
- Ok.
Usiadłam na kanapie obok elfa, a jego zielone oczy spojrzały na mnie.
- Co robisz?
- Kończę zdobić łuk
- Mogę zobaczyć?
- Tak- podał mi go do rąk, Był cały ozdobiony pięknymi motywami roślinnymi, które były w nim delikatnie wyżłobione.
- Łał, ale ładne, dużo czasu musiałeś nad tym poświęcić.
- Tak, codziennie przy nim siedzę, żeby go skończyć.
- To jest związane z historią elfów?
-Tak, dawniej każdy elf, robił sobie łuk i go zdobił.
- Opowiesz coś więcej?
- Pewnie, tak więc elfy dawniej słynęły, z wyrobu pięknych, a zarówno bardzo dobrych łuków. Także mój lud najlepiej nimi władał w walce. Dlatego właśnie tak bardzo chcę zrobić swój. Mam nadzieję, że chociaż trochę będzie je przypominać
- A skąd to wszystko wiesz?
- Znalazłem w domu starą księgę, ale większość była zniszczona i bardzo mało byłem w stanie odczytać. Moi rodzice nie są elfami, więc nie mogli przekazać mi tej wiedzy, ale księga była u nas przekazywana z pokolenia na pokolenie.
- Jak to? Nie rozumiem. Dlaczego twoi rodzice nie są elfami?
- Z czasem ludzie tacy jak ja zaczęli się ukrywać i nie używali swoich umiejętności przez co przez kolejne stulecia zaczęły one zanikać i coraz mniej osób je dziedziczyło, dlatego w obecnych czasach jest nas dużo mniej.
- Aha rozumiem, a dlaczego zaczęli się ukrywać?
-Tego nikt nie wie, w  żadnych historycznych zapiskach nie jest nic nawet wspomniane o naszym istnieniu.
- Ale jak to możliwe skoro, tak długo żyjecie z nami.
- Sam chciałbym wiedzieć i poznać swoje pochodzenie.
- Ciężki kawał chleba do zgryzienia.
- Tak.
W tym momencie do pokoju, weszła reszta naszej grupy. Chłopaki byli ostro zmęczeni i gdy tylko weszli wilkołak uwalił się na drugiej kanapie, strasznie od niego śmierdziało potem. Aron zatrzymał się przy mnie, a ja się do niego uśmiechnęłam na powitanie.
- Zaraz wrócę- było słychać zmęczenie w jego głosie.
-Ok.  na łóżku masz nowe ubrania.
-Dobrze- mówiąc to skierował się w stronę naszego pokoju.
- No to ja idę robić kolację- powiedział Manuel wstając od biurka.
- Pomogę ci – ruszyłam za nim do kuchni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz