- Już
wszystko w porządku?- spytał.
- Tak.
- Dobra to,
chodźmy dalej.
- Co tym
razem?
- Spokojnie,
nic niebezpiecznego- uśmiechnął się.
Szliśmy
pomiędzy wielkimi drzewami, a po kilku minutach wszyliśmy na ogromną polanę,
pełną zwierząt. Dymitr kierował się w stronę łani, która wcale się nas nie bała.
Podszedł do niej, a ja zanim, zwierzę było na wyciągnięcie ręki. Pogłaskał ją.
- Dlaczego
ona nie ucieka?
- Mówiłem
już, że elfy są przywiązane do natury. Chcesz ją pogłaskać?
- Tak, ale
ucieknie ode mnie.
- Wcale nie.
Jedną ręką
nadal ją głaskał, a drugą złapał mnie za rękę i powoli przyłożył do głowy
zwierzęcia, które spojrzało na mnie, ale się nie spłoszyło i dało mi się
pogłaskać.
- Widzisz
nie uciekła, musi wyczuwać, że masz dobre serce, bo gdyby tak nie było nie
stałaby tak spokojnie, choć musimy zobaczyć czy jakieś zwierze nie jest czasem
ranne.
- Dobra, a
wszystkie zwierzęta tak cie lubią, czy raczej do np. niedźwiedzia raczej nie
podjedziesz?
- To zależy,
bo one też mogą być zdenerwowane tak jak ludzie, więc istniej możliwość, że
mnie zaatakują, ale gdy są spokojne pozwolą mi się dotknąć.
Dymitr
oglądał po kolei zwierzęta, a ja się temu przyglądałam. Po jakimś czasie
znalazł rannego lisa. Obejrzał ranę i zaczął opatrywać mu łapę.
- Aida
jesteś inna niż reszta zwykłych ludzi, zupełnie jak Gerard.- nagle odezwał się
nadal zajmując się lisem.
- Jak to ?
- Tobie nie
przeszkadza, że jesteśmy inni traktujesz nas tak jak każdego- uśmiechnął się do
mnie.
- Moim zdanie to powinno być normalne, ale niestety
świat nie jest idealny- westchnęłam.
- Tak i
nigdy nie będzie, ale tak było zawsze i nie powinno się tym przejmować. Mam
wrażenie, że większość ludzi po prostu urodziła się z nienawiścią do nas. Nawet
kiedy byłem mały dzieci mnie nie lubił, a to tylko dlatego, że znałem się
dobrze na roślinach i wolałem przebywać w lesie niż chodzić po mieście.
- Ale nie
wszyscy są tacy- mówiąc to uśmiechnęłam się do niego.
- Tak- odpowiedział
bardziej do siebie niż do mnie.
- Ej nie
przejmuj się tym, ludzie po prostu tacy są i nic na to nie poradzisz, zawsze
znajdzie się osoba która cię wyśmieje, albo będzie nienawidzić nie ważne jak
bardzo będziesz się starał. Moim zdaniem najważniejsze jest to, że w końcu
znaleźliśmy ludzi, którym naprawdę na nas zależy, bo widzisz za mną raczej też
inni nie przepadali.
- Tak masz rację.- spojrzał na mnie i
uśmiechną się.
-Dobra już
skończyłem, możemy wracać do bazy.- powiedział po chwili.
- No to chodźmy.
Aby dotrzeć
na miejsce połowę drogi przebiegliśmy, a resztę przeszliśmy. Gdy byliśmy na
miejscu nikogo oprócz nas nie zastaliśmy pod drzewem. Chłopak włożył rękę do
dziupli i przejście się otworzyło.
- Nie
czekamy na resztę?
- Nie, oni
mają dużo więcej siły od nas dlatego mają dłuższy i cięższy trening.- zeszliśmy
po schodach, a wchodząc do pokoju zobaczyliśmy jak zawsze uśmiechniętego
Manuela.
- Hej widzę,
że jesteście zmęczeni. Byłem dzisiaj w mieście i kupiłem coś do jedzenia i jakieś ubrania dla ciebie Aida i Arona.
Położyłem je u was w pokoju.
- Dzięki,
nie musiałeś.
- No coś ty,
przecież potrzebujecie coś na przebranie, mam nadzieję, że wam się spodobają.
- Na pewno,
dzięki.
Poszliśmy do
swoich pokoi. Wzięłam prysznic i przebrałam się. Ubrania które mi kupił nie
były w moim stylu, ale patrząc w lustro stwierdziłam, że nawet mi pasują.
Miałam na sobie biały podkoszulek na ramiączka z kolorowym nadrukiem. Były na
nim kwiaty w pastelowych odcieniach. Spodnie były wykonane z jasnego dżinsu. Muzyk
nawet kupił mi nowe pary butów, założyłam błękitne trampki. Gdy skończyłam się
ogarniać, wróciłam do głównego pokoju. Dymitr już tam siedział trzymając łuk.
Przechodząc obok Manuela, zatrzymałam się i rzuciłam okiem na monitory.
- Znalazłeś
coś?
- Nie, niestety
nadal nic.
- Pomóc ci?
- Nie
naradzie odpocznij sobie.
- Ok.
Usiadłam na
kanapie obok elfa, a jego zielone oczy spojrzały na mnie.
- Co robisz?
- Kończę
zdobić łuk
- Mogę
zobaczyć?
- Tak- podał
mi go do rąk, Był cały ozdobiony pięknymi motywami roślinnymi, które były w nim
delikatnie wyżłobione.
- Łał, ale
ładne, dużo czasu musiałeś nad tym poświęcić.
- Tak,
codziennie przy nim siedzę, żeby go skończyć.
- To jest
związane z historią elfów?
-Tak,
dawniej każdy elf, robił sobie łuk i go zdobił.
- Opowiesz
coś więcej?
- Pewnie,
tak więc elfy dawniej słynęły, z wyrobu pięknych, a zarówno bardzo dobrych
łuków. Także mój lud najlepiej nimi władał w walce. Dlatego właśnie tak bardzo
chcę zrobić swój. Mam nadzieję, że chociaż trochę będzie je przypominać
- A skąd to
wszystko wiesz?
- Znalazłem
w domu starą księgę, ale większość była zniszczona i bardzo mało byłem w stanie
odczytać. Moi rodzice nie są elfami, więc nie mogli przekazać mi tej wiedzy,
ale księga była u nas przekazywana z pokolenia na pokolenie.
- Jak to?
Nie rozumiem. Dlaczego twoi rodzice nie są elfami?
- Z czasem
ludzie tacy jak ja zaczęli się ukrywać i nie używali swoich umiejętności przez
co przez kolejne stulecia zaczęły one zanikać i coraz mniej osób je
dziedziczyło, dlatego w obecnych czasach jest nas dużo mniej.
- Aha
rozumiem, a dlaczego zaczęli się ukrywać?
-Tego nikt
nie wie, w żadnych historycznych
zapiskach nie jest nic nawet wspomniane o naszym istnieniu.
- Ale jak to
możliwe skoro, tak długo żyjecie z nami.
- Sam
chciałbym wiedzieć i poznać swoje pochodzenie.
- Ciężki
kawał chleba do zgryzienia.
- Tak.
W tym
momencie do pokoju, weszła reszta naszej grupy. Chłopaki byli ostro zmęczeni i
gdy tylko weszli wilkołak uwalił się na drugiej kanapie, strasznie od niego
śmierdziało potem. Aron zatrzymał się przy mnie, a ja się do niego uśmiechnęłam
na powitanie.
- Zaraz
wrócę- było słychać zmęczenie w jego głosie.
-Ok. na łóżku masz nowe ubrania.
-Dobrze-
mówiąc to skierował się w stronę naszego pokoju.
- No to ja
idę robić kolację- powiedział Manuel wstając od biurka.
- Pomogę ci
– ruszyłam za nim do kuchni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz