sobota, 11 czerwca 2016

Rozdział 26: Jeżozwierz



Chłopaki wraz z brodaczem wyszli, a ja z elfem i muzykiem czekaliśmy na ich powrót. Większość czasu spędziliśmy na rozmowach, a kiedy zbliżało się popołudnie wspólnie przygotowaliśmy obiad. Grupa poszukiwawcza nie wróciła na posiłek dlatego sami zjedliśmy, a resztę odłożyliśmy do lodówki, aby na nich poczekało.
Mieliśmy tyle wolnego czasu, że zaczęłam się coraz bardziej pogrążać w myślach na temat Fausta, zastanawiałam się jak uwolnimy brata Arona i czy czasem naukowiec nie ma jakiegoś asa w rękawie. Leżałam tak na kanapie rozmyślając, chyba na chwilę przysnęłam, a kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam ciemność, a po chwili podbiegło do mnie dziwne zwierzę,  miało ono szorstką sierść zachowaną w odcieniach brązu, było ono bardzo długie, ale jednocześnie malutkie o krótkich łapkach. Gdy je pogłaskałam ukułam się, zauważyłam wtedy, że jego sierść przechodziła w kolce. Poczułam, że coś mnie szarpie i otworzyłam oczy. Nade mną stali zmartwieni Dymitr i Manuel.
- Co się stało?- spytałam.
- Usnęłaś i nie mogliśmy cię w ogóle obudzić.- odpowiedział Dymitr.
-Ile spałam?
-Godzinę, dobrze się czujesz?
-  Raczej tak.
- Dobra usiądź, a ja zaparzę ci herbatę- powiedział Manuel.
- Jesteś pewna, że wszystko w porządku?
- Tak, ale muszę coś sprawdzić- miałam wrażenie, że to nie był zwykły sen, ale co on mógł oznaczać? Przecież  przyśnił mi się tylko jakiś zwierzak.
Wstałam i podeszłam do komputera, a za mną ruszył zielonooki. Zaczęłam szukać w Internecie, domyśliłam się, że to był jeżozwierz, szukałam jakiś ciekawych informacji na jego temat, ale nic istotnego nie mogłam znaleźć. Przecież wszyscy wiedzą, że ma pełno kolców, które stroszy aby odstraszyć przeciwników. Blondyn cały czas przyglądał się co robię.
- Po co tego szukasz?
-Sama nie wiem, takie przeczucie.- wstałam zrezygnowana od biurka i z powrotem usiedliśmy na kanapie.
W tej samej chwili wrócił komputerowiec i podał mi herbatę, a po godzinie grupka poszukiwawcza wróciła. Chciałam przygotować dla nich obiad ale mi nie pozwolili, a kiedy powiedzieli im co się stało, co wcale nie było moim zdaniem straszne, Aron zaczął się martwić i wypytywać, czy wszystko porządku. Co jakiś czas zerkał na mnie Borys, ale nic się nie odzywał, widocznie nadal pamiętał jego pierwsze spotkanie z Aronem i wolał nie ryzykować. Kiedy skończyli jeść obiad, Gerard zaczął tłumaczyć gdzie ukrywa się Faust. Następnie zaczęliśmy opracowywać plan.
- Jak wiemy brat Arona ma elektroniczną obrożę, więc musisz go przytrzymać, a Aida z Manuelem zajmą się jej zdjęciem. Ja w tym czasie z Dymitrem i Borysem zajmiemy się naukowcem, ale musimy to wszystko zrobić z zaskoczenia. Myślę, że najlepiej będzie jak zaatakujemy chwilę po wschodzie słońca. – Tłumaczył brodacz.- więc idźcie spać bo jutro trzeba wcześnie wstać.
Wszyscy skierowaliśmy się do swoich pokojów i od razu poszliśmy spać, aby być w pełni sił następnego poranka. Tej nocy nic mi się nie śniło, kompletna pustka, ale była ona inna, niż podczas zwykłego spania, czułam jak godziny mijają w kompletnej ciemności, tak jakby była ona jakimś rodzajem snu.
Kiedy rano się obudziłam co prawda byłam wypoczęta pomimo wczesnej godziny, ale coś nie dawało mi spokoju miałam bardzo złe przeczucie co do dzisiejszej próby złapania szalonego naukowca. Po szybkim zjedzeniu śniadania ruszyliśmy w stronę opuszczonego budynku gdzie ukrywał się mężczyzna. Przez długi czas biegliśmy, lecz po pewnym czasie zwolniliśmy do szybkiego chodu, nie mogliśmy być przecież już zmęczeni zanim go znajdziemy. Wszyscy byli gotowi na potyczkę, Gerard miał przy sobie broń, a Manuel niósł przy sobie drewniany flet, i kilka narzędzi, które pomogą nam przy obroży skrzydlatego.
Gdy byliśmy już w pobliżu kryjówki, zatrzymaliśmy się na chwilę aby przypomnieć plan, nie był on może skomplikowany, ale zawsze lepiej upewnić się, czy wszyscy zrobią co do nich należy. Ja z Manuelem i Aronem ruszyliśmy na tył domu, a chłopaki z brodaczem na przód.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz